Szukaj na tym blogu

sobota, 23 maja 2015

Michael Spence.Niechęć do współpracy odróżnia dzisiejszy stan gospodarki od jakże podobnego do tego po II Wojnie światowej

 uprzemysłowiona Europa, Japonia i inne okupowane kraje 
– była rozbite, obciążona potężnym długiem, a 
wiele gospodarek legło w gruzach. 
Można się było spodziewać długiego okresu 
ograniczonej współpracy międzynarodowej, 
wolnego wzrostu, wysokiego bezrobocia i skrajnej biedy, 
bo kraje nie były w stanie sfinansować 
swoich potężnych potrzeb inwestycyjnych. Ale tak się nie stało.

W powojennym ożywieniu uderzają dwie rzeczy. 

Po pierwsze, kraje postanowiły, że dług publiczny nie będzie ich ograniczał,
 i rozpoczęły inwestycje oraz pobudzanie potencjalnego wzrostu. 
Po drugie, współpracowały ze sobą na wielu frontach, 
a kraje o najzdrowszych bilansach stymulowały inwestycje w innych miejscach.
Zachęcił je do tego początek zimnej wojny.

Dzisiejsza globalna gospodarka niezwykle przypomina tę z okresu tuż po II wojnie: 
wysokie bezrobocie, wysoki i rosnący poziom zadłużenia publicznego oraz kurczący się popyt ograniczają wzrost i tworzą presję deflacyjną. Dziś, podobnie jak wtedy, poziom i jakość inwestycji są niedostateczne, a publiczne wydatki na kapitał materialny i niematerialny – czyli czynnik niezbędny dla długotrwałego wzrostu – od pewnego czasu są znacznie poniżej optymalnego poziomu.

Oczywiście pojawiły się też nowe wyzwania. Dynamika dystrybucji dochodów w ostatnich dekadach zmieniła się na niekorzyść, co nie sprzyja zgodzie co do polityki ekonomicznej. Starzejące się społeczeństwa – efekt coraz dłuższego życia i spadku płodności – obciążają w coraz większym stopniu finanse publiczne.


 od kilku lat świat zdecydował się na ograniczenie współpracy,
 bo kraje uwierzyły nie tylko w to, że muszą się odgradzać od innych, 
ale i w to, że wysokie zadłużenie to twarda bariera dla inwestycji pobudzających wzrost. 
Efektem jest niedoinwestowanie i erozja aktywów globalnej gospodarki, 
co ogranicza wzrost wydajności i nie pozwala na trwałe ożywienie.

Zważywszy na stopień połączenia i współzależności dzisiejszej globalnej gospodarki,
 trudno pojąć niechęć do współpracy. 
Jednym z problemów wydaje się to, że kraje nie chcą zobowiązać się do koniecznych reform budżetowych i strukturalnych. 
Widać to szczególnie w Europie, 
gdzie nie bez uzasadnienia ocenia się, że bez takich reform wzrost nadal będzie anemiczny i tylko 
utrwali albo wręcz pogorszy budżetowe ograniczenia.

Brak komentarzy: