"..... nie mogli zrozumieć, że nasza deklaracja udziału w referendum nie wynika z naiwności, ale z tego, że chcemy innej demokracji. Nie takiej, w której prezydenci i burmistrzowie miast (wspierani przez premiera i kancelarię Prezydenta RP) mogą rządzić niepodzielnie i bez brania pod uwagę głosu mieszkańców przez cztery (albo i więcej) lat swojej kadencji, ale takiej, w której lokalne władze mają świadomość, że ceną za ignorowanie strony społecznej jest groźba odwołania, tak jak obecnie w Warszawie.
ignorowanie głosu mieszkańców doprowadzi
do zabetonowania lokalnych scen politycznych
i tworzenia prezydenckich lenn feudalnych.
...rozwiązanie sankcjonuje patologiczne sytuacje,
kiedy na sukces wyborczy
sprawującego często już i czwartą kadencję prezydenta
pracuje cały urząd miasta,
po wygranej kampanii
może on spokojnie przez najbliższe 4 lata
ignorować mieszkanki i mieszkańców."
Joanna Erbel
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz