....współcześni pucybuci
nie zostają już milionerami.
... szansa awansu do wyższej klasy społecznej,
jest dziś w USA niższa niż
w Kanadzie czy wielu krajach Europy.
Bogaci stają się coraz bogatsi, a biedni coraz biedniejsi.
Od 1979 do 2007 r.
dochody wzrosły:
1 proc. najbogatszych 281 proc.,
klasy średniej, 25 proc.,
20 proc. najbiedniejszych 16 proc.
Złote dekady lat 40., 50. i 60.,
wtedy bogaciła się klasa średnia i
wszyscy mieli szanse na sukces,
są już tylko historią.
Nierówności społeczne są obecnie tak wielkie,
jak przed wybuchem Wielkiego Kryzysu w 1929 r.
Wczorajszy "New York Times"
donosi o innych badaniach,
dotyczących tym razem edukacji,....
"W latach 50. i 60. rasa determinowała
w dużym stopniu wyniki dzieci w szkole,
teraz decyduje o nich
poziom zamożności rodziców"
- pisze prof. Sean Reardon z Uniwersytetu Stanford.
Luka między wynikami testów
dzieci bogaczy i dzieci biedaków
jest dziś o 40 proc. większa,
niż była w latach 60. i jest dwa razy większa,
niż luka między wynikami testów dzieci białych i czarnych.
Prof. Reardon oparł wyniki badań na szkolnych statystykach z 2007 r., czyli tuż przed wybuchem kryzysu.
Przypuszcza, że teraz jest jeszcze gorzej.
Zdają się to potwierdzać naukowcy z University of Michigan. Według ich szacunków
luka między bogatymi a biednymi dziećmi w college'ach
zwiększyła się od lat 80. o 50 proc.
W dużym stopniu wynika to z tego, że dzieci biedaków uczą się w gorszych szkołach. Nawet jeśli edukacja na poziomie podstawowym i średnim jest teoretycznie za darmo, to poziom nauczania w dobrych i złych dzielnicach jest diametralnie różny. Kto ma pieniądze na życie w dobrej dzielnicy, ten może posłać dziecko do dobrej szkoły. Duży czynsz czy drogi piękny dom stają się ukrytym kosztem edukacji dziecka. Widać to np. w stołecznym Waszyngtonie - w mieście mieszkają głównie biedniejsi i czarni, a szkoły są fatalne. Wszyscy zamożniejsi z dziećmi w wieku szkolnym wyprowadzają się na bogate i pięknie utrzymane przedmieścia, jak McLean czy Bethesda.
Bogaci rodzice mają też więcej czasu i pieniędzy na zajęcia dodatkowe dla swoich dzieci: sport, lekcje muzyki, baletu itp. Jak zbadał ośrodek Center for Advanced Studies, w 1972 r. bogacze wydawali pięć razy więcej niż biedacy na pozaszkolny rozwój dzieci. W 2007 r. - dziewięć razy więcej.
Nierówności zaczynają się już od kołyski.
Prof. Meredith Phillips z University of California w Los Angeles wyliczyła, że dzieci z bogatych domów, zanim ukończą sześć lat, spędzają poza domem i przedszkolem - czyli w muzeach, na placach zabaw, w podróży, nawet w centrach handlowych - 1300 godzin więcej niż dzieci biedaków.
Niektórzy socjologowie alarmują, że rosnące rozwarstwienie społeczeństwa, w szczególności "dziedziczenie" biedy, może osłabić poczucie wspólnoty
Amerykanów, którzy zawsze podziwiali milionerów,
ale rzadko im zazdrościli
- bo wierzyli, że ciężko pracując,
przy odrobinie szczęścia, mogą również osiągnąć bogactwo.
Ameryka wybudzona z "amerykańskiego snu"
będzie już inną Ameryką.
Pierwszym sygnałem zmiany jest ruch Occupy Wall Street, czyli ludzie, którzy okupują parki w imię 99 proc. społeczeństwa wykorzystywanego - ich zdaniem - przez 1 proc. bogaczy.
Źródło: Świąteczna z 11 lutego 12
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz