Szukaj na tym blogu

środa, 15 lutego 2012

....współcześni pucybuci 
nie zostają już milionerami.
... szansa awansu do wyższej klasy społecznej, 
jest dziś w USA niższa niż 
w Kanadzie czy wielu krajach Europy. 
Bogaci stają się coraz bogatsi, a biedni coraz biedniejsi. 
Od 1979 do 2007 r. 
dochody   wzrosły:
1 proc.                      najbogatszych 281 proc.,
klasy średniej,                                        25 proc., 
20 proc. najbiedniejszych                  16 proc. 

Złote dekady lat 40., 50. i 60., 

wtedy bogaciła się klasa średnia i
wszyscy mieli szanse na sukces, 
są już tylko historią. 
Nierówności społeczne są obecnie tak wielkie, 
jak przed wybuchem Wielkiego Kryzysu w 1929 r.

Wczorajszy "New York Times"

donosi o innych badaniach, 
dotyczących tym razem edukacji,.... 
"W latach 50. i 60. rasa determinowała 
w dużym stopniu wyniki dzieci w szkole, 
teraz  decyduje o nich 
poziom zamożności rodziców
- pisze prof. Sean Reardon z Uniwersytetu Stanford. 

Luka między wynikami testów

dzieci bogaczy i dzieci biedaków 
jest dziś o 40 proc. większa
niż była w latach 60. i jest dwa razy większa, 
niż luka między wynikami testów dzieci białych i czarnych. 
Prof. Reardon oparł wyniki badań na szkolnych statystykach z 2007 r., czyli tuż przed wybuchem kryzysu. 
Przypuszcza, że teraz jest jeszcze gorzej.

Zdają się to potwierdzać naukowcy z University of Michigan. Według ich szacunków 

luka między bogatymi a biednymi dziećmi w college'ach 
zwiększyła się od lat 80. o 50 proc.

W dużym stopniu wynika to z tego, że dzieci biedaków uczą się w gorszych szkołach. Nawet jeśli edukacja na poziomie podstawowym i średnim jest teoretycznie za darmo, to poziom nauczania w dobrych i złych dzielnicach jest diametralnie różny. Kto ma pieniądze na życie w dobrej dzielnicy, ten może posłać dziecko do dobrej szkoły. Duży czynsz czy drogi piękny dom stają się ukrytym kosztem edukacji dziecka. Widać to np. w stołecznym Waszyngtonie - w mieście mieszkają głównie biedniejsi i czarni, a szkoły są fatalne. Wszyscy zamożniejsi z dziećmi w wieku szkolnym wyprowadzają się na bogate i pięknie utrzymane przedmieścia, jak McLean czy Bethesda.

Bogaci rodzice mają też więcej czasu i pieniędzy na zajęcia dodatkowe dla swoich dzieci: sport, lekcje muzyki, baletu itp. Jak zbadał ośrodek Center for Advanced Studies, w 1972 r. bogacze wydawali pięć razy więcej niż biedacy na pozaszkolny rozwój dzieci. W 2007 r. - dziewięć razy więcej.

Nierówności zaczynają się już od kołyski. 

Prof. Meredith Phillips z University of California w Los Angeles wyliczyła, że dzieci z bogatych domów, zanim ukończą sześć lat, spędzają poza domem i przedszkolem - czyli w muzeach, na placach zabaw, w podróży, nawet w centrach handlowych - 1300 godzin więcej niż dzieci biedaków.

Niektórzy socjologowie alarmują, że rosnące rozwarstwienie społeczeństwa, w szczególności "dziedziczenie" biedy, może osłabić poczucie wspólnoty 

Amerykanów, którzy zawsze podziwiali milionerów, 
ale rzadko im zazdrościli 
- bo wierzyli, że ciężko pracując, 
przy odrobinie szczęścia, mogą również osiągnąć bogactwo. 

Ameryka wybudzona z "amerykańskiego snu"

 będzie już inną Ameryką. 
Pierwszym sygnałem zmiany jest ruch Occupy Wall Street, czyli ludzie, którzy okupują parki w imię 99 proc. społeczeństwa wykorzystywanego - ich zdaniem - przez 1 proc. bogaczy.
                                                   Źródło: Świąteczna z 11 lutego 12

Brak komentarzy: