Szukaj na tym blogu

środa, 18 kwietnia 2012

[Gadomskiego trzeba czytać razem z Reichem]

Dzisiejsi zwolennicy ekonomii Keynesa uważają, że podstawowym problemem rynku jest brak dostatecznych informacji, w oparciu o które podmioty mogą podejmować racjonalne decyzje. "Upadek rynków finansowych podkreśla znaczenie niedoskonałej informacji" - pisał Joseph Stiglitz uważany za jednego z najwybitniejszych współczesnych ekonomistów. W 2001 r. otrzymał on wraz z George'em Akerlofem i Michaelem Spence'em nagrodę Nobla za analizę rynków charakteryzujących się asymetrią informacji. Asymetria ta polega na tym, że jedna strona transakcji ma lepszy dostęp do informacji niż druga. Ale nowi keynesiści brak dostatecznych informacji uznali za cechę immanentną rynku.

W swej najbardziej znanej pracy Keynes emocje, którymi kierują się konsumenci, określił terminem "zwierzęcy duch" (animal spirit). Współczesny keynesista (i noblista) George Akerlof w napisanej wspólnie z Robertem Shillerem książce "Animal Spirits: How Human Psychology Drives the Economy, and Why It Matters for Global Capitalism" uznał, że rynek kieruje się wyłącznie emocjami i nie ma mowy o jakichkolwiek racjonalnych decyzjach.

Jeszcze dalej w krytyce rynku poszedł George Soros, genialny spekulant z ambicjami teoretyka ekonomii. W "Nowym paradygmacie rynków finansowych" udowadnia, że rynki finansowe nie dążą do równowagi, a przeciwnie - bańki spekulacyjne, hossy i załamania są wpisane w logikę rynku.

Skoro rynek jest daleki od doskonałości, to - zdaniem współczesnych keynesistów - ratunek jest w państwie, które powinno błędy rynku korygować. Rynek z pewnością nie jest mechanizmem doskonałym. Ale czy państwo jest doskonałe? To polityka państwa doprowadziła do powstania bańki spekulacyjnej na rynku nieruchomości w USA i innych krajach. Kowal zawinił, Cygana wieszają. 

Austriacy to przewidzieli 

To dziwne, że wielkiego renesansu nie przeżywa "szkoła austriacka", która przyczyny obecnego kryzysu precyzyjnie opisała. Młodszy o 16 lat od Keynesa Friedrich von Hayek twierdził, że recesja to skutek przeinwestowania. Boom gospodarczy rodzi pokusę inwestowania nadmiernie ryzykownego. Nadmiar pieniądza spycha stopy procentowe na zbyt niski poziom, więc inwestorzy uznają za opłacalne nawet takie projekty, które w zwykłych warunkach powinny zostać odrzucone. Błędnych decyzji jest coraz więcej - i tak nadciąga kryzys. Recesja jest więc logicznym następstwem boomu. Jeśli chcemy jej uniknąć, powinniśmy ograniczać apetyty wówczas, gdy koniunktura jest dobra.

To niemal dokładny opis tego, co się wydarzyło w światowej gospodarce w latach 2005-08. 

Poglądy Hayeka na cykle koniunkturalne i przyczyny kryzysów - wyłożone w książce "Ceny i produkcja" ("Prices and Production", 1931 r.) - mają ważne implikacje polityczne. Austriacki ekonomista nie wierzył w cudowne recepty Keynesa. Pisał, że człowiek ponosi odpowiedzialność za swe czyny, a bankructwa i recesja to rachunki wystawione nierozsądnym przedsiębiorcom. Jeżeli dla uniknięcia fali bankructw pompujemy do gospodarki nowe kredyty, sztucznie wydłużamy fazę prosperity, lecz w końcu i tak dochodzi do załamania.

Zdaniem Keynesa w warunkach kryzysu państwo musi aktywnie włączać się w decyzje gospodarcze, gdyż rynek samoczynnie nie powróci do równowagi. Hayek miał w tej sprawie przeciwny pogląd. W jednym z wywiadów mówił: "Gdyby nie ingerencje rządu w system monetarny, nie dochodziłoby do wahań w przemyśle i depresji".

Mistrzem Hayeka - urodzonego w Wiedniu w ostatnim roku XIX wieku - był Ludwig von Mises, także Austriak, tyle że urodzony we Lwowie. Mises w wydanej w 1940 r. książce "Theorie des Handelns und Wirtschaftens" przestrzegał, że druk pieniędzy niemających pokrycia w zasobach materialnych jest źródłem kłopotów, a pobudzana przez rząd ekspansja ekonomiczna kończy się katastrofą. 

Dla polityków teorie Austriaków mają jedną wadę - wprowadzają twarde ograniczenia, których politycy nie lubią. Pewnie dlatego nawet w polskim rządzie byłych liberałów bardziej popularny jest Keynes niż Mises i Hayek.
Źródło: Gazeta Wyborcza

2 komentarze:

Zamorano pisze...

To jest straszne. Ten nowy kult Austriaków. Zastąpimy neoliberalny paradygmat, monetarystów i Chicago Boys Austriakami. To jest leczenie dżumy cholerą, w kraju, w którym dominacja paradygmatu neoliberalnego jest większa niż w USA nawet. Gadomski to niebezpieczny ideolog, który pacyfikuje klasę średnią dawaniem prostej diagnozy. A diagnoza Austriaków jest w sumie równie prosta jak neoliberałów (choć nie identyczna). Wiele z ich książek czyta się świetnie, bo to dobre pisarstwo, ale jeśli wygenerujemy sobie z tego politykę gospodarczą to czeka nas dekompozycja społeczna większa niż koszty transformacji do tej pory. A tutaj Gadomski wychodzi z roli komentatora. On referuje kluczowych ekonomistów by w finale dać rację Austriakom. No właśnie niech się zastanowi dlaczego poza Polską nie ma renesansu zainteresowania Austriakami...

Anonimowy pisze...

Wiara panie... wiara czyni cuda. Gadomski wierzy, bo w te wszystkie projekty trzeba wierzyć. A jak się już wierzy argumenty zawsze się znajdzie.