Od Hondurasu po Indie, od Kenii po Filipiny, drobni rolnicy są wyrzucani ze swojej ziemi, a ci, którzy stawiają opór, są więzieni, bici lub zabijani. Ziemia jest cenną inwestycją i staje się coraz bardziej skoncentrowana w rękach garstki bogatych i wpływowych ludzi.
Koncerny dzierżawią lub wykupują ziemię pod konkretne uprawy, coraz bardziej homogeniczne. Obiecują stworzyć miejsca pracy, wybudować drogę, szpital czy szkołę więc lokalne władze zgadzają się na transakcję, ponieważ mogą szybko spijać śmietankę z tej decyzji i chcą mieć argument np. przed zbliżającą się kampanią wyborczą. To krótkowzroczność. W konsekwencji cierpi lokalne rolnictwo. Drobne rolnictwo traci w takiej sytuacji rację bytu. Chłopi porzucają ziemię (albo są z niej wyrzucani) i zasilają biedotę miejską, zamieszkując w slumsach. Ewentualnie przyjmują pracę na tych wielkich plantacjach często za stawki, które ledwo wystarczają na przeżycie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz