Szukaj na tym blogu

środa, 7 stycznia 2015

Fukuyama o kryzysie demokracji w USA

demokracja jest raczej w kryzysie niż w odwrocie. Wiele krajów demokratycznych radzi sobie dobrze - proszę spojrzeć na Niemcy, Holandię, Kanadę, państwa skandynawskie... Bardziej niż natarcie autorytarnych potęg martwi mnie to, że wiele demokracji - w tym kilka bardzo ważnych, jak Stany Zjednoczone, Japonia i Włochy - albo doświadcza paraliżu władzy, albo staje się zakładnikiem silnych grup interesu

Zastanawiam się, czy amerykańska demokracja nie zrobiła wielkiego kroku do tyłu w 2010 r., gdy Sąd Najwyższy usunął bariery w finansowaniu kampanii politycznych. Teraz wybory można sobie kupić. Dosłownie. 

Przykład gnicia, o którym mówiliśmy. 
Mamy z nim do czynienia wówczas, gdy instytucja jest zbyt skostniała, aby odpowiednio zareagować na zmiany okoliczności, w jakich funkcjonuje. A okoliczności są takie, że mamy na świecie masy skoncentrowanego bogactwa, które manipulują demokratyczną polityką, by chronić własne interesy i manipulują procesem demokratycznej polityki. Tymczasem Sąd Najwyższy orzekł, że to jest w porządku.

Wciskamy wyborców nam nieprzyjaznych do jednego czy kilku okręgów z góry przeznaczonych na straty, tak by w pozostałych dominowali nasi zwolennicy. Przy systemie jednomandatowym prowadzi to do sytuacji, kiedy większość wyborców głosuje na partię A, ale wygrywa partia B, która ma więcej okręgów. 

Populizm wszędzie ma podobne korzenie. Napędza go strach przed przyszłością. Obawa, że klasa średnia się kurczy i że coraz trudniej do niej aspirować. Ludzi gnębi niepewność. Albo nie mogą znaleźć pracy, albo się boją, że stracą tę, którą mają. Nie są pewni, czy w przyszłości ich kwalifikacje będą komukolwiek potrzebne. Szukają odpowiedzialnych za ich nieszczęścia, chcą kogoś oskarżyć. Czasem imigrantów, czasem elity. I powiem panu, że gdy winią polityków, nie są w błędzie. Różne elity przyłożyły rękę do kryzysu.

Koniec końców problem populizmu sprowadza się do braku przywództwa.


Instytucje non profit - a głównie takie organizowały moje spotkania autorskie - ma swoją radę. Taka rada w 90 proc. składa się z finansistów. Nawet nie z przedsiębiorców, szefów firm, które coś produkują, tylko z ludzi obracających pieniędzmi. I kiedy mówiłem, że Wall Street jest wystarczająco silna, aby zablokować jakiekolwiek istotne regulacje, zaraz dają mi odpór. Bo wierzą, że do kryzysu doprowadzili nie im podobni, tylko rządowe instytucje i regulacje

Brak komentarzy: