Szukaj na tym blogu

wtorek, 24 maja 2011

Tylko krowa nie zmienia poglądów i...Balcerowicz



[Tekst poniżej - to żadna rewelacja,
rewelacyjne jest  -kto to napisał!
Autorem jest  Witold Gadomski  z Wyborczej.
Świat się wali! Wyborcza zmienia kurs!
Coraz rozsądniej jej flagowy felietonista,
guru przemian gospodarczych w Polsce, nie tylko w tym tekście,
zaczyna gadać ludzkim, a nie neoliberalnym głosem]


Bez państwa ani rusz
To nie państwo ma budować elektrownie, poszukiwać surowców i je wydobywać. Najlepiej, gdyby robiły to prywatne firmy korzystające z własnego lub pożyczonego kapitału. Problem w tym, że tak ogromne projekty inwestycyjne jak elektrownie atomowe lub nowatorskie metody eksploatacji gazu ingerujące w przestrzeń i środowisko naturalne wymagają specjalnych regulacji i wsparcia instytucji rządowych. 

Przykład? Andrzej Strupczewski, przewodniczący Komisji Bezpieczeństwa Jądrowego Instytutu Energii Jądrowej, przewiduje, że elektrownia jądrowa docelowo będzie zatrudniać 1,5-2,5 tys. pracowników. Przynajmniej połowa z nich to specjaliści w dziedzinie energetyki jądrowej. W Polsce na kilku politechnikach na wydziałach energetycznych istnieje możliwość specjalizowania się w energetyce nuklearnej, ale większość studentów i absolwentów nie ma możliwości praktykowania wiedzy. Zresztą cała energetyka cierpi na brak kadr. Należałoby rozpocząć intensywne szkolenie specjalistów i umożliwić im staże w zagranicznych elektrowniach atomowych. Na Politechnice Warszawskiej kierownikiem istniejącego od kilku lat kierunku jest dr Nikołaj Uzunow, którego ojciec pół wieku temu - po ukończeniu studiów na PW - był głównym bułgarskim projektantem elektrowni jądrowej w Kozłoduju. Na kierunku kształci się siedem osób! 

Dlaczego tak mało? To trudny kierunek, a jego absolwenci mają ograniczony wybór. Jeśli program elektrowni atomowych będzie rzeczywiście realizowany, zdobędą ciekawą i dobrze płatną pracę. Jeśli nie - ich wiedza nie będzie w pełni wykorzystana lub będą musieli szukać pracy za granicą. Wielu inżynierów energetyki atomowej kształcono, budując w PRL elektrownię w Żarnowcu, i po rezygnacji z tej inwestycji znaleźli się na lodzie. Teraz państwo musi dać gwarancje, że elektrownie powstaną, i odpowiednio dofinansować studia. Ale czy można wierzyć zapewnieniom polityków, którzy tyle razy zmieniali zdanie?

Techniczne uczelnie zdają sobie sprawę, że podaż specjalistów w dziedzinie energetyki - nie tylko jądrowej - jest niewystarczająca, zwiększają nabór, otwierają nowe kierunki. Ale jest to proces powolny. Jednym z powodów braku chętnych na studia techniczne - zwłaszcza tak trudne jak energetyka jądrowa - jest niski poziom matematyki w szkołach średnich. Efekty wprowadzenia obowiązkowej matematyki na maturze nie pojawią się od razu. 

Dopiero 13 maja Sejm przyjął rządowy projekt ustawy o przygotowaniu i realizacji inwestycji w zakresie obiektów energetyki jądrowej oraz inwestycji towarzyszących. Ale minie jeszcze trochę czasu, nim ustawa przejdzie pełną drogę legislacyjną i stanie się obowiązującym prawem. Tymczasem należąca do skarbu państwa Polska Grupa Energetyczna już przed paru miesiącami powołała spółkę do realizacji inwestycji jądrowej o nazwie PGE EJ 1 sp. z o.o., która ogłosiła przetargi na obsługę prawną, na usługi doradztwa technicznego oraz na badania środowiska. 

Doradca techniczny (czyli tzw. owner's engineer) zarobi w ciągu dziesięciu lat 1,25 mld zł, doradca środowiskowy - 120 mln zł. Ogłoszenie tak ogromnego przetargu przed zakończeniem procesu legislacyjnego wywołuje zdumienie. A co, jeśli rząd - ten lub przyszły - wycofa się z projektu lub jeśli ustawa przejdzie w takiej formie, że opłacalność projektu stanie pod znakiem zapytania? Rząd wprawdzie przyjął "Program polskiej energetyki jądrowej", przewidujący m.in. zakres spodziewanych wydatków inwestycyjnych i ich efekty, ale naszą tradycją jest to, że kolejny rząd odkłada program swojego poprzednika do szuflady. 


Brak komentarzy: