Realna i wirtualna. Dwie rzeczywistości.
Teraz ta druga, dla większości, bywa bardziej realna.
I nie bywa, ale staje się nieodróżnialna.
W rzeczywistości realnej korekta przychodzi szybciej i dlatego z reguły jest mniej bolesna.
Żyjąc w wirtualnej, mija sporo czasu, zanim nabijamy sobie rzeczywistego guza,
lub doprowadzimy do znacznie gorszego:
katastrofy, klęski.
Takie czasy, odkąd przenieśliśmy się
z lokalności do nie-lokalności.
Nie-lokalność czasem długo nie stawia wymagań
ale po tem surowo rozlicza
za brak racjonalnego myślenia i racjonalnych zachowań.
Żyjąc lokalnie, korekty zachodziły częściej.
Teraz zmniejszone poczucie konieczności powoduje,
że korekty są rzadsze, a realne niebezpieczeństwo rośnie.
Żyjemy w rzeczywistości symbolicznej:
hollywoodzkiej, ciężarnej katastrofą smoleńską, wirtualnym pieniądzem, wirtualnymi transakcjami, wirtualnym produktem, ciągłym przekraczaniem granic realności i rodzących się stąd kryzysów.
W świecie tworzonym przez Berlusconich, Kaczyńskich, Greenspanów.
Każda wirtualna opowieść jest równie uprawniona jak ta realna, każde zakończenie dopuszczalne.
I mamy wolność od logiki, rozumu, wszystkiego co ogranicza, krępuje.
Gdy samolot bez sensu, bez rozumu, spada.
Gdy mądrzy skądinąd ludzie prowadzą gospodarkę do czołowego zderzenia z kryzysem światowym.
Rozum się buntuje. Protestuje.To nie możliwe. Absurdalność nie może być rzeczywistością.
Musi być prosta przyczyna. Trzeba znaleźć winnego.
A jeśli jest winien nie człowiek lecz mechanizm, który wymusza takie, a nie inne zachowania?
Mechanizm demokratycznego dochodzenia do władzy daje mozliwości Berlusconiemu, Kaczyńskiemu, ale także Hitlerowi, a tymczasem realna władza lokuje się poza demokratycznym rozdaniem i poza demokratyczna kontrolą.
Wirtualność jest tam gdzie wszystko jest możliwe, gdzie liczą się zgrabne opowieści z dowolnymi zakończeniami, i sposób ich opowiedzenia, mniej lub bardziej zdobywający uznanie, poklask i uwierzenie. Gdy samolot spada, gdy kryzys dopada tych, którzy prowadzili do niego, z virtualu przeskakujemy do realu.
Wirtualność niewinna, głową w chmurach, jest wykorzystywana przez tych, którzy chodzą po ziemi i realizują swoje jak najbardziej realne interesy.
I tak rzeczywistość wirtualna z jej nie- racjonalnością
współgra i wzmacnia realne interesy.
Żyjemy w czasie najlepszym z możliwych, a przynajmniej takim powinien być.
I najbardziej niebezpiecznym z możliwych (klęski nie mają już charakteru lokalnego).
Jest tylko jeden warunek aby osiągnąć ten pierwszy i nie dopuścić do najgorszego:
Ten świat powinien być racjonalny: rozumiejący konieczności -ograniczenia,
a nie pokuśnie wpędzany w wirtualne rzeczywistości.
Piękny świat powojennej socjaldemokracji odszedł w przeszłość, klasa średnia kurczy się, zamiast powiększać wraz z rosnącym dobrobytem .
Może niebawem zabraknąć koniecznych surowców, w sytuacji gdy zachowania racjonalne przepadają, na rzecz zachowań niczym nie skrępowanych -wirtualnych.
Jesteśmy w okresie względnie krótkim, mierzonym dwoma trzema pokoleniami, w którym możliwe byłoby stworzenie realnego demokratycznego, relatywnego dobrobytu ( bo możemy każdemu jej mieszkańcowi zapewnić atrybuty demokratycznej równości szans: zaspokojenia podstawowych potrzeb biologicznych mieszkaniowych, zdrowa, wykształcenia, bezpieczeństwa) zamiast tego fundujemy sobie, naszej cywilizacji, typowy okres schyłkowy.
Zanotowane na gorąco!
Tekst został nieco schłodzony.
3 komentarze:
,,A jeśli jest winien nie człowiek lecz mechanizm, który wymusza takie, a nie inne zachowania?,,
W tworzeniu rzeczywistości wirtualnej i w korzyściach stąd płynących zaangażowanych jest już więcej środków niż w obsłudze rzeczywistości materialnej.
A więc mamy łatwość przynoszenia się do tej rzeczywistości, pieniądze i interesy.
Pozwolę sobie zamieścić, bo to na temat.
Tekst @Spokojnego z Krytyki
,,Dług publiczny to artefakt myślowy którego źródłem jest mylenie symbolu z rzeczą
którą ten symbol reprezentuje. Emeryt zużywa prąd, benzynę, chleb, jajka, buty,
koszule itd. a nie pieniądze. Pieniądze są jedynie symboliczną reprezentacją
tych rzeczy i niestety często są z nimi mylone. Nawet najbardziej wysublimowane
operacje logiczne na symbolicznych reprezentacjach dóbr i usług pomnażające ich
ilość nie pomnażają samych dóbr i usług. Żeby pojawiły się koszule i spodnie
ktoś musi stanąć przy maszynie i je zrobić. Rozbudowywanie w nieskończoność
kasty nierobów, którzy zajmują się jedynie mnożeniem symbolicznych ekwiwalentów
realnych dóbr prowadzi do braku tych dóbr niezależnie od tego ile te nieroby
namnożą. Problemem nie jest "dług publiczny" tylko prawo dające
cwaniakom możliwość uzyskiwania siły nabywczej w zamian za nie dostarczanie
niczego co by realnie istniało.,,
Rzeczywistość światowych finansów przeniosła się do ,,wirualu,,.
Wolnościowcy nawołują do tego aby państwo pozwalało upaść tym, którzy doprowadzili do kryzysu finansowego. -Żeby się nauczyli.
Szczyt naiwności. Nie nauczą się! W ich miejsce przyjdą inni, którzy też będą chcieli zrobić wielkie pieniądze wbrew ostrzeżeniom, które powinni sobie przyswoić, lecz nie przyswoją.Taki jest mechanizm chciwości nakazujący robić interesy do ostatniej chwili
aż do zderzenia z rzeczywistością.
Pytanie brzmi inaczej: jak wielki musi nastąpić kryzys finansowy, aby zostały wprowadzone regulacje, które na podobne zachowania nie pozwolą. Musi to być kryzys, który dostatecznie osłabi siły oligarchii,aby ta zezwoliła na wprowadzenie odpowiednich regulacji.
Prześlij komentarz