Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 4 marca 2013

ABR krótko o czym Bauman długo

Zygmunt Bauman, mój sąsiad z niedalekiego Leeds, od lat mówi o „nowoczesności płynnej”, która tym między innymi różni się od tej zachwalanej jeszcze przez Marksa, że zamiast pozytywnie ulatniać wszystko, co stałe i profanować wszystko, co święte, zadowala się już tylko jednym: zamianą wszelkiej rzeczywistości w pozór. W nowoczesności płynnej wszystko jest jakby subrealne, czyli pod progiem bytu: praca jest tylko niby-pracą, edukacja tylko niby-edukacją, a polityka tylko niby-polityką. Nowoczesność płynna wytwarza same pozory, ersatze funkcjonalności; w istocie jednak mało co działa naprawdę i ma się nieodparte wrażenie, że gdyby większość uczestników tej gry pozorów zawołała, jak w pokerze blefowanym, „sprawdzam!” – cały ten marny spektakl wywróciłby się na nice. W tym jednak sęk, że wszyscy uczestnicy tej gry blefują, więc w ich interesie jest podtrzymać pozór: od klasy robotniczej, która już niczego nie produkuje, przez klasę urzędniczą, która wytwarza tylko pozór kompetencji, po klasę polityczną, która blefuje najsilniej, udając, że coś jeszcze od jej decyzji zależy.
......za papierowym dyplomem BA albo MA nie stoi żadna wiedza. Od kiedy każdym sektorem życia ludzkiego zajęli się neoliberałowie (czyli od nastania ery Margaret Thatcher), jedynym kryterium rządzącym egzystencją okazuje się efektywność: brytyjskie szkoły muszą wyprodukować jak najwięcej absolwentów legitymujących się papierem małej albo dużej matury (O- albo A-levels), a brytyjskie uniwersytety tylko dokładają się do tej fikcji wykształcenia, wytwarzając kolejne rzesze niedouczonych (ale też niewyuczalnych) graduates. Akademią dowodzą w tej chwili niemal wyłącznie biznesmeni (co zdaje się, jest też ideą naczelną minister Kudryckiej), którzy zalewają nas, profesorów, tonami makulatury zawierającej liczbowe satystyki naszej efektywności (zawsze upokarzająco za niskiej). I to też oni produkują foldery reklamowe uczelni, która prezentuje nas i nasze wysiłki dydaktyczne w prostych formułach towarowych: przyjdź, zobacz, dotknij – kup… Niektórzy z nas jeszcze całkiem heroicznie uczą bądź starają się uczyć, ale w świecie korporacyjnej hiper-chucpy te archaiczne elementy „wartości użytkowej” nie są mile widziane. W uniwersyteckim biznesplanie profesor to nie jest pan od uczenia czegokolwiek, ale lider, który dzięki swym „talentom przywódczym” znosi w ząbkach i składa u stóp kierownictwa koroporacji upolowane granty.
                                 
         Bielik Robson

Brak komentarzy: