Szukaj na tym blogu

niedziela, 9 grudnia 2012

Co Polsce przeszkadza w rozwoju?

Kontynentalna formalistyka systemu prawno-administracjnego
przeszkodą,
która  w miarę poprawy innych parametrów składających się
 na dobrze działające państwo, w tym gospodarkę
jest /będzie  - jak jazda na zaciągniętym hamulcu.

Urzędnik powinien  reprezentować interesy zarówno
moje jak  jak i wszystkich pozostałych, którzy nie są mną.
Jest to/powinna być rola kogoś znajdującego się
na styku interesów, między młotem, a kowadłem.
Nie jest to rola łatwa.
Porównując jako petent
biurokrację polską i kanadyjską
rzuca się w oczy
różnica.
Gdy siadam przed urzędnikiem kanadyjskim
odnoszę wrażenie, że jest to ktoś kto chce mi pomóc.
Ba, nie czuję się petentem, nie czuję się stroną, ale,
 że mam przed sobą kogoś kto chce ci pomóc
załatwić twoja sprawę.
Dlaczego?
-Kanadyjczyk  ma dokładnie wyznaczony obszar
 podejmowania decyzji.
Poruszając się w tym obszarze jest suwerenny w swoich decyzjach:
rozpatruje sprawę i podejmuje
suwerenną urzędniczą decyzje.
To daje możliwość wydania najlepszej decyzji
w danej konkretnej sprawie.
Najlepszej z punktu widzenia petenta i społeczeństwa.
Polski urzędnik nie ma wyznaczonego obszaru kompetencyjnego
tylko zbiór konkretnych przepisów, którymi ma się kierować
przy podejmowaniu decyzji.
-To samo? nie to samo!
Zostaje zatarta granica samodzielności urzędniczej, która
nie czyni
go bezduszną maszyną, ale kimś kto
ma możliwość wniknięcia w sprawę i  dokonania
optymalnego kompromisu.
na styku jednostka społeczeństwo.
Formalistyka polskiego systemu prawno- urzedniczego
skutkuje szkodliwymi decyzjami dla wszystkich.
Jest korupcjogenna, bo żeby działać sensownie, urzędnik musi
działać na granicy prawa, narażając się na zarzut korupcji.
Dlatego najczęstsza  decyzja urzędnicza w Polsce brzmi: "NIE!".
Nie można wymagać od urzędnika aby podejmował decyzje
narażające go na oskarżenia!








Brak komentarzy: