Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 4 sierpnia 2025

dybiuty szachowe

 https://www.youtube.com/watch?v=OIpHM6Lzh7w&t=200s

https://www.youtube.com/watch?v=RGDMM35Gts4

https://www.youtube.com/watch?v=BNkMcPe3hx0


poniedziałek, 28 lipca 2025

Oryginalne elementy mojej filozofii -Jerzy Kotowski

-Filozofia jak ja widzę

-Istnienie -co to takiego -definicja

 -Człowiek -co to takiego -definicja 

-  Prawda. -Jak należy rozumieć pojęcie prawdy,

To konieczne i kluczowe pojęcie w dwudziestym pierwszym wieku, który jest okresem zgubionego człowieka w zbyt szybko zmieniającej sie rzeczywistości przerastającej jego możliwości adaptacyjne.

- Pesymizm poznawczy.

 Prawda jako wyzwolenie, jednak  z niewielkimi szansami na kulturowe upowszechnienie.

- Reforma szkolnictwa

Realistyczne zastosowanie  pojmowania prawdy 

Zastosowanie mojego pojęcia prawdy jako podstawy do reformy szkolnictwa wszystkich szczebli.




czwartek, 24 lipca 2025

Prawda z lektur Deepseeka

https://chat.deepseek.com/a/chat/s/d5078024-de3c-4524-a643-a9096e28a056

niedziela, 20 lipca 2025

 

Rozdział: Prawda a fakt – dwa porządki rzeczywistości

Wprowadzenie

Pojęcia „prawda” i „fakt” funkcjonują w potocznym i filozoficznym języku jako bliskoznaczne, lecz ich utożsamianie prowadzi do poważnych błędów poznawczych. Fakt jest zdarzeniem lub stanem rzeczy, który zachodzi niezależnie od naszego poznania. Prawda zaś jest relacją między twierdzeniem a rzeczywistością – oceną adekwatności tego twierdzenia. Celem tego rozdziału jest precyzyjne rozdzielenie tych dwóch porządków i ukazanie konsekwencji epistemologicznych, ontologicznych oraz społecznych wynikających z ich mylenia.

1. Czym jest fakt?

Fakt to coś, co „jest” lub „się wydarza”. Może być materialny (istnienie skały, spadek deszczu) lub niematerialny (wydanie wyroku, zawarcie umowy). Kluczowe jest to, że fakt istnieje niezależnie od tego, czy jest znany, zarejestrowany lub rozumiany przez jakikolwiek podmiot poznający. W sensie ontologicznym jest elementem rzeczywistości.

W tradycji filozofii analitycznej, zwłaszcza u Bertranda Russella i Ludwiga Wittgensteina, fakty stanowią podstawową jednostkę budującą świat: „Świat jest zbiorem faktów, nie rzeczy” (Wittgenstein, Tractatus Logico-Philosophicus).

Jednak fakt nie jest sam w sobie prawdą. Jest on przedmiotem potencjalnego twierdzenia, które może być prawdziwe lub fałszywe. O fakcie mówimy poprzez język i sądy – ale fakt istnieje niezależnie od nich.

2. Czym jest prawda?

Prawda to nie zdarzenie ani stan rzeczy. Jest to ocena lub relacja, wyrażająca się w stwierdzeniu, że dane twierdzenie jest zgodne z rzeczywistością. W klasycznej definicji Arystotelesa i Tomasza z Akwinu prawda to „adaequatio rei et intellectus” – zgodność intelektu z rzeczą.

Prawdziwość jest atrybutem zdań (twierdzeń, sądów), a nie faktów. Powiedzenie „prawda istnieje” jest skrótem myślowym – istnieją zdania prawdziwe, nie prawda sama w sobie jako byt.

Można powiedzieć:

  • Fakt: „Na ulicy leży kamień.”

  • Twierdzenie: „Na ulicy leży kamień.”

  • To twierdzenie jest prawdziwe wtedy, gdy faktycznie kamień tam leży.

Prawda jest więc relacją pomiędzy opisem a rzeczywistością. W tym sensie prawda jest funkcją epistemologiczną, a nie ontologiczną.

3. Błąd utożsamienia prawdy z faktem

Utożsamianie prawdy z faktem prowadzi do zatarcia różnicy między bytem a poznaniem. Fakt istnieje niezależnie od poznania, natomiast prawda jest związana z procesem poznawczym. Gdy mówimy „prawda jest faktem”, upraszczamy rzeczywistość poznawczą do poziomu naiwnych realizmów, ignorując rolę języka, kontekstu, perspektywy i kryteriów prawdziwości.

To rozróżnienie jest fundamentalne w etyce poznania i komunikacji – pozwala unikać manipulacji, w których to, co jest twierdzeniem, podaje się jako „fakt” (co jest charakterystyczne dla retoryki autorytarnej).

4. Czy istnieją fakty niezależne od języka?

Filozofia analityczna zakłada istnienie „czystych faktów” – niezależnych od języka, percepcji czy kultury. Jednak hermeneutyka (Heidegger, Gadamer) i konstruktywizm poznawczy (Varela, Maturana) kwestionują ten pogląd, uznając, że fakt dostępny poznawczo jest zawsze już interpretacją – uwarunkowaną przez język, struktury poznawcze i wspólnotowe ramy sensu.

To nie oznacza, że świat nie istnieje poza językiem. Ale to, co ujmujemy jako fakt, jest już przefiltrowane przez nasz sposób rozumienia świata.

5. Prawda jako funkcja wspólnoty poznającej

W podejściu pragmatycznym i komunikacyjnym (Peirce, Habermas, Apel) prawda nie jest dana, lecz wypracowywana we wspólnotowym procesie dyskursu. W ramach naszej koncepcji „prawdy absolutnej w ograniczeniu” prawda jest tym, co uzgodni wspólnota poznająca w ramach określonych ograniczeń poznawczych – pod warunkiem, że proces ten był rzetelny i nieskrępowany przemocą symboliczną.

Prawda jest więc procesem, nie esencją. Wynikiem dialogu, nie bytem.

6. Fakty alternatywne – oksymoron epoki postprawdy

Pojęcie „alternatywnych faktów”, wprowadzone do debaty publicznej jako forma usprawiedliwienia manipulacji, jest sprzecznością samą w sobie. Fakty – jako zdarzenia – nie mogą być alternatywne. Alternatywne mogą być interpretacje lub opisy faktów.

Mówienie o „alternatywnych faktach” jest więc dowodem pomieszania porządków ontologicznego (co jest) i epistemologicznego (co wiemy).

7. Konkluzja

Rozróżnienie faktu i prawdy jest nie tylko akademicką subtelnością, ale warunkiem zachowania rzetelności poznawczej i uczciwości komunikacyjnej:

  • Fakt – przynależy do porządku bytu.

  • Prawda – przynależy do porządku poznania.

Świadomość tej różnicy jest warunkiem niezbędnym dla budowania wspólnego świata sensu w epoce chaosu informacyjnego i kryzysu zaufania.

Filozofia jak ją widzę

 


Widzę filozofię jako zbiór zdań uporządkowanych o najogólniejszych znaczeniach. Filozofujemy, gdy znaczeniom staramy się dać najogólniejszy wyraz.

Gdy zaczerpnięty z praktyki konkret podnosimy do rangi największego uogólnienia. I odwrotnie — wtedy, gdy pośród wielkich uogólnień jesteśmy w stanie zobaczyć konkret.

Wypowiadamy zdania, twierdzenia i dowody, w taki sposób, aby odnosiły się do każdej aktywności, do każdej dziedziny nauki i praktyki.


Wszelkie istnienie powstaje przez wybiórcze ograniczenie relacji ze światem.

Życie wyróżnia się tym, że jest w stałej dynamicznej relacji do świata 

sobota, 19 lipca 2025

Istnienie jest relacją

 Jeżeli  przestrzeń byłaby pustką, to z perspektywy zewnętrznej nie  moglibyśmy stwierdzić jej istnienia. Jeżeli byłby w niej jeden astralny obiekt, to  co byśmy zauważyli ?będąc sami  zewnętrznymi lecz  nie osadzonymi  materialnie obserwatorami . Ponieważ mówimy o jedynym obiekcie w przestrzeni lecz nie bylibyśmy obserwującymi  z innego obiektu astralnego nie istniałoby coś takiego jak BLIŻEJ- DALEJ, a bez tego nie traciłaby sens  obserwacja. Dlaczego? Nie wspominając o tym, ze dalej nie widzielibyśmy także istnienia pustki.

Wszelkie istnienie zaczyna sie w momencie   gdy mówimy o co najmniej dwóch wyodrębnionych od siebie obiektach. Wówczas rodzi sie także przestrzeń i związane z nią równie elementarnie  proste, jak niezwykle,  pojęcie odległości między obiektami.

A więc juz  w  wyidealizowanej rzeczywistości  dwóch obiektów i przestrzeni (odległości miedzy nimi) mamy do czynienia z relacjami, które pozwalają zidentyfikować ich istnienie jako wyodrębnienie po przez relacje.

Każde kolejne coraz bardziej złożone istnienie jest tylko coraz bardziej złożone z  coraz większej ilości relacji.  

Prócz wyodrębnienia i relacji  najbardziej interesującą nas jego cechą jest trwałość istnienia, która powstaje także z dobrania  relacji, które tę trwałośc umożliwiają

czwartek, 17 lipca 2025

Prawda absolutna w ograniczeniu wersja robocza

 https://chatgpt.com/canvas/shared/6878eb10973881919dcccf5ead5b59e7


m Ansolutna prawda w ograniczeniiu. .........jEST TAKIE ZDANIE

 Nie mamy narzędzi, które pozwalałyby nam szybko rozróżniać prawdę od fałszu, źródła wiarygodne od niepewnych. I wcale nie trzeba być głupim, żeby się na coś nabrać. Każdemu z nas się to zdarzyło.

 tO CIĄGLE DOMINUJĄCY OGLĄD

Manifest epistemiczny: Prawda jako wspólnotowe uzgadnianie granicy poznania

1. Prawda nie jest treścią, lecz aktem wspólnotowego uzgodnienia.

Prawda nie polega na odkryciu niepodważalnej tezy o świecie. Jest procesem, w którym wspólnota poznająca wspólnie uzgadnia granicę tego, co w danych warunkach poznawczych może zostać uznane za wiedzę.

2. Absolutność prawdy polega na wspólnotowej jednoznaczności uzgodnienia.

Prawda absolutna w ograniczeniu nie oznacza poznania ostatecznego, lecz ustanowienie w danym momencie wspólnego i jednoznacznego rozpoznania granicy poznania. To uzgodnienie jest absolutne proceduralnie — ale zawsze tymczasowe treściowo.

3. Wynik nie jest ważniejszy od procesu.

Niezależnie od tego, czy wynik procesu uzgodnienia będzie spójny, fragmentaryczny czy nawet paradoksalny — prawdą jest sam fakt osiągnięcia wspólnotowego konsensusu co do granic poznania. To uzgodnienie jest najwyższą formą poznania dostępnego wspólnocie.

4. Błąd jest etapem, a nie przeciwieństwem prawdy.

Błąd nie jest czymś złym. Jest nieuniknionym elementem procesu asymptotycznego zbliżania się do coraz bardziej precyzyjnych granic poznania. Każde uzgodnienie jest sukcesem — nie dlatego, że jest ostateczne, ale dlatego, że jest uczciwym rozpoznaniem na obecnym etapie.

5. Prawda jest wspólnotowa lub nie istnieje.

Nie istnieje prawda indywidualna. Prawda absolutna w ograniczeniu może być ustanowiona wyłącznie przez wspólnotę poznającą, w procesie dialogicznym. Jednostka nie ustanawia prawdy — ale może inicjować dialog, który do niej prowadzi.

6. Jednostki krytyczne są strażnikami prawdy.

Sprzeciw wobec uzgodnionej granicy poznania nie jest zagrożeniem. Jest sygnałem, że proces powinien zostać wznowiony. Krytycy są katalizatorami procesu poznawczego, a nie jego wrogami.

7. Uzgodnienie jest absolutne, ale zawsze rewizjowalne.

Ustanowiona granica poznania ma charakter absolutny proceduralnie, ale jest zawsze otwarta na przyszłą rewizję. Każde kolejne uzgodnienie redefiniuje prawdę w nowych warunkach poznawczych.

8. Prawda to wspólnotowa odpowiedzialność epistemiczna.

Prawda nie jest komfortem poznawczym, lecz odpowiedzialnością wobec innych. To, co uznajemy za wiedzę, wpływa na życie jednostek i kształt wspólnot. Dlatego proces uzgadniania granic poznania jest aktem etycznym, nie tylko epistemologicznym.

9. Granica poznania jest punktem orientacyjnym, nie murem.

Ustanowienie granicy poznania nie jest jej zamknięciem. To wyznaczenie punktu orientacyjnego: miejsca, w którym wspólnota wie, że wie — oraz tego, gdzie zaczyna się niewiedza.

10. Prawda absolutna w ograniczeniu jest najwyższym dostępnym poznaniem.

Nie istnieje poznanie pełne, nieograniczone, nieomylne. Ale istnieje najwyższa możliwa forma poznania: wspólnotowe, dyskursywne, uczciwe uzgodnienie granicy tego, co możemy uznać za wiedzę. To jest prawda absolutna w ograniczeniu.


Matka i ojciec to bogowie. Jeśli im ufamy – jesteśmy bezpieczni. W dorosłym życiu nadal chcemy mieć „kogoś dużego", kto wie, co robić. Kto się wszystkim zajmie.

wtorek, 15 lipca 2025

 "Szczerze mówiąc, przegrywanie jest okropne. Czujesz się, jakbyś chciała umrzeć, jakbyś nie chciała już istnieć, jakby to był koniec twojego życia. Ale potem siadasz na chwilę i zaczynasz analizować, co mogłaś zrobić inaczej. Widzisz te momenty, w których nie grałaś najlepiej. Widzisz, że rywalka zagrała znacznie lepiej. Z czasem potrafisz spojrzeć na to wszystko bardziej obiektywnie. Ale ten pierwszy moment po przegranej jest zawsze najgorszy, bo kiedy jesteś w końcowych fazach turnieju, myślisz, że zbliżasz się do swojego marzenia. A potem przegrywasz i masz wrażenie, że to koniec" — mówiła później Aryna Sabalenka na konferencji prasowej"  -Sabalenka

sobota, 12 lipca 2025

 Zdumienie. O wychowaniu do wrażliwości ontologicznej

Rozdział 7. Gdy istnienie staje się nudne: odzyskiwanie dziecięcego spojrzenia w epoce ekranów

Współczesne dzieci – coraz częściej od drugiego roku życia – doświadczają rzeczywistości poprzez ekran. Smartfon staje się ich pierwszym narzędziem poznania świata, a zarazem pierwszą barierą oddzielającą je od realności. Nudą dla współczesnego dziecka nie jest już pustka – lecz sama obecność rzeczy, zdarzeń i ludzi niepoświęconych bodźcem cyfrowym.

To zjawisko nie jest wynikiem moralnego upadku ani słabości rodziców. To nowa metafizyka kultury: świat, który uczy, że bardziej interesujące jest to, co dzieje się na ekranie, niż to, co dzieje się tu i teraz. Dzieci nie wybierają ekranów przeciwko istnieniu. One po prostu nie uczą się istnienia jako czegoś zdumiewającego.

1. Ekran jako bariera wobec istnienia

Ekran cyfrowy jest nośnikiem treści, ale zarazem medium bez zapachu, dotyku, oporu i ciężaru. Świat przedstawiany na ekranie nie mówi do ciała – nie boli, nie zmusza do czekania, nie stawia oporu. Dlatego tak wciąga. Ale też dlatego – zabiera dziecku realność.

Dziecko potrzebuje rzeczywistości, która stawia opór: drzewa, które nie dają się przesunąć palcem; deszczu, który przemoczy; kamienia, który rani. Potrzebuje zmysłów, aby odczuwać, że jest. Powrót do zmysłowości – to pierwszy krok do odzyskania wrażliwości ontologicznej.

2. Nudę trzeba oswoić, nie wyeliminować

Współczesna kultura traktuje nudę jako zagrożenie. Tymczasem to w nudzie rodzi się pytanie, kontemplacja i wyobraźnia. Dziecko, które nieustannie czymś zajmujemy, traci możliwość odkrycia własnego pragnienia.

Zamiast "walczyć" z nudą, należy jej towarzyszyć. Pozwalać na nią. Być obecnym, gdy ona się pojawia. Dawać przestrzeń, a nie natychmiastowe rozwiązania. Milczeć razem z dzieckiem, gdy patrzy na drzewo i nie wie, co powiedzieć. To początek duchowego widzenia świata.

3. Dorosły jako świadek zachwytu, nie strażnik zakazów

Nie wystarczy zabrać smartfonu. Trzeba coś pokazać. Trzeba być świadkiem wrażliwości: umieć się wzruszyć zachodem słońca, zatrzymać na zapachu lipy, usiąść w ciszy bez potrzeby mówienia. Dziecko widzi, czy dorosły jeszcze czuje świat. Jeśli tak – być może samo znów poczuje.

Dorosły nie musi być przewodnikiem. Wystarczy, że będzie wiarygodną obecnością.

4. Manifest pedagogiczny: wychowanie do realności

Co możemy zrobić?

  • Tworzyć przestrzenie do doświadczenia świata zmysłami: ogrody, kuchnie, warsztaty, ścieżki w lesie.

  • Uczyć dzieci czekać, znosić frustrację, dostrzegać powolność – bez natychmiastowej gratyfikacji.

  • Ograniczać ekran nie jako karę, lecz jako wybór: "idziemy razem do świata".

  • Czytać wspólnie, patrzeć razem, milczeć razem.

  • Przeżywać świat razem, a nie organizować dziecku czasu.

To nie jest program technologiczny. To program duchowy.

Nie odzyskamy dziecięcej wrażliwości bez przebudzenia wrażliwości dorosłych. Nie ma skrótów. Istnienie nie zrobi się ciekawsze. To my musimy się na nie otworzyć.

Wtedy – być może – dzieci znów odkryją, że bycie jest cudem, a nie nudą.

piątek, 11 lipca 2025

Jeśli chcesz budżetowo przeżyć podróż zycia to....

 @zwariowaneszlaki

 Podróże zmieniły ją bardziej, niż przypuszczała. Dziś, gdy życie rzuca jej kłody pod nogi – na lotnisku czy w głowie – nie panikuje. – Kiedyś bym się poddała. Teraz zawsze szukam rozwiązania. Nauczyłam się, że zawsze jest jakieś wyjście. To największy efekt uboczny tych wszystkich kilometrów: spokój, elastyczność i odwaga. Już się nie boję świata – mówi Stasińska.

piątek, 27 czerwca 2025

 

Widoczne aż do niewidoczności. O paradoksie eksponowanych oczywistości

Wprowadzenie

Racjonalność – jedno z kluczowych pojęć nowoczesności – miała być narzędziem emancypacji, rozumu krytycznego, logicznego rozróżniania między tym, co prawdziwe, a tym, co tylko pozorne. Tymczasem we współczesnym świecie coraz częściej obserwujemy zjawisko odwrotne: przekonania, które uchodzą za najbardziej „racjonalne”, stają się narzędziami ideologicznego zamknięcia. Nie dlatego, że są ukryte – lecz dlatego, że są tak często i ostentacyjnie eksponowane, iż przestają być dostrzegalne jako założenia.

Ten esej poświęcony jest właśnie temu paradoksowi: im bardziej oczywistość jest eksponowana, tym bardziej staje się niewidzialna epistemicznie. To, co powtarzane do znudzenia, przestaje być przedmiotem refleksji. To, co najczęściej słyszane, uchodzi za dane. Zjawisko to określam jako paradoks eksponowanej oczywistości.

I. Entropia ekspozycji: mechanizm przezroczystości

Założenia, które w klasycznym rozumieniu powinny być przedmiotem krytycznej weryfikacji, zyskują w debacie publicznej status niepodważalnych „faktów”. Ich powtarzalność i medialna widoczność nie prowadzą do ich oświecenia – przeciwnie: do ich entropii. Zaczynają funkcjonować jako elementy krajobrazu, jakby były częścią naturalnego porządku świata.

Przykłady?

  • „Wzrost gospodarczy jest warunkiem dobrobytu.”

  • „Racjonalność to maksymalizacja zysku.”

  • „Demokracja liberalna nie ma alternatywy.”

  • „Człowiek jest z natury egoistyczny.”

Te zdania nie są już dziś rozpatrywane jako propozycje filozoficzne czy hipotezy empiryczne. Ich siła nie polega na argumentacyjnej głębi, lecz na częstotliwości ich występowania. To, co widoczne, staje się przezroczyste.

II. Psychologia prawdy przez powtórzenie

Zjawisko to znajduje potwierdzenie w psychologii poznawczej. Efekt znany jako truth effect (Hasher, Goldstein, Toppino, 1977) pokazuje, że im częściej jakieś zdanie jest powtarzane, tym bardziej wydaje się prawdziwe. Nie dlatego, że dostarczono nowych dowodów, ale dlatego, że staje się bardziej przetwarzalne umysłowo. Familiarność jest mylona z prawdziwością.

To mechanizm, który dziś znajduje potężnego sojusznika w mediach społecznościowych, systemach rekomendacyjnych i modelach sztucznej inteligencji. Algorytmy uczą się tego, co najczęstsze – i zwielokrotniają to, co już i tak dominuje.

III. Doxa 2.0: od ideologii do automatyzmu

Pierre Bourdieu pisał o doxa – zbiorze przekonań, które są tak głęboko osadzone, że nie są ani ortodoksyjne, ani heterodoksyjne, lecz po prostu dane. W epoce cyfrowej doxa przybiera nową formę: jest nie tylko przezroczystym przekonaniem, ale też automatycznie wzmacnianym sygnałem w systemach informacyjnych.

Wielkoskalowe modele językowe – takie jak te wykorzystywane w sztucznej inteligencji – opierają się na danych, które odzwierciedlają istniejące schematy. W ten sposób SI staje się replikatorem powszechnie eksponowanych oczywistości. Nie dlatego, że jest ideologiczna – ale dlatego, że uczy się z tego, co dominujące.

Paradoks eksponowanej oczywistości zostaje zautomatyzowany: maszyna wzmacnia to, co najbardziej widoczne, a więc – paradoksalnie – najbardziej niewidzialne epistemicznie.

IV. Jak odzyskać krytyczność?

Jeśli racjonalność ma zachować sens, musi nauczyć się rozpoznawać własne cienie. Proponuję trzy ścieżki odzyskiwania krytycznej wrażliwości:

  1. Defamiliaryzacja epistemiczna – świadome opisywanie oczywistości w języku zewnętrznym, tak jakby były one nieznane. Pozwala to odsłonić ich arbitralność.

  2. Audyt założeń – regularne poddawanie krytyce tych tez, które funkcjonują jako „niewzruszone”. Co kwartał – jedna „świętość” do rewizji.

  3. Adwersarialność poznawcza – projektowanie systemów (także AI), które nie tylko wzmacniają to, co powszechne, ale generują świadome kontrpunkty – tezy alternatywne, rzadkie, niepopularne.

Zakończenie

W świecie nadmiaru informacji to nie brak wiedzy, lecz zbyt duża powtarzalność przekonań staje się źródłem poznawczego uśpienia. Paradoks eksponowanej oczywistości polega na tym, że prawda nie zostaje ukryta – lecz staje się niewidzialna przez własną widoczność.

Racjonalność przyszłości to nie tylko zdolność do poprawnego wnioskowania, ale przede wszystkim gotowość do zadawania pytań tam, gdzie inni już dawno przestali je zadawać.

czwartek, 26 czerwca 2025

Inteligentni, wykształceni z jednej strony i nie racjonalni z drugiej jak to mozliwe?, bo przecież

Ja 

-Wydawałoby się,  że jedno wyklucza drugie, bo wszak inteligencja zasadza się na racjonalności podobnie jak wykształcenie, która jest zbiorem racjonalnie uporządkowanej wiedzy.

A jednak ciągle stykamy sie z  brakiem racjonalności  u ludzi  wobec, których   braku racjonalności nie oczekujemy z uwagi na ich  inteligencje i wykształcenie .Jak to możliwe?  

Powodem jest to, że wystarczy przyjąć choćby jedno fałszywe założenie aby budowane w oparciu o nie dalsze racjonalne konstrukcje znaczeniowe  straciły walor racjonalności.

Zadziwiającym dla mnie jest jak ludzie, o których mowa, nieraz  godni uznania,  przyjmują  bezkrytycznie założenia, bez poddania ich gruntownej krytyce, nawet wtedy gdy założenia mają stanowić fundament konstrukcji myślowej, lub znaczących działań. I co znamienne im takie założenie  jest bardziej pozbawione sensu tym bardziej    jest niekwestionowane. W formule: "jak powszechnie wiadomo".

Wersja GPT  4o

-Inteligentni, wykształceni z jednej strony i nieracjonalni z drugiej – jak to możliwe?


1. Wprowadzenie: paradoks racjonalności

Powszechnie zakłada się, że inteligencja i wykształcenie gwarantują racjonalne myślenie. Logika podpowiada, że osoba uzdolniona poznawczo i biegła w uporządkowanej wiedzy będzie wyciągała trafne wnioski. A jednak praktyka społeczna i historia myśli dowodzą czegoś przeciwnego: ludzie obdarzeni ponadprzeciętnymi zdolnościami intelektualnymi nierzadko podtrzymują nieracjonalne poglądy, a nawet projektują działania o katastrofalnych konsekwencjach.

Kluczem do zrozumienia tego paradoksu jest rola ukrytych założeń. Wystarczy jedno błędne „pra-założenie”, by cała, budowana z największą logiką i metodologiczną starannością konstrukcja stała się pseudoracjonalna. Jeśli fundament jest fałszywy, im wyżej wspinamy się po drabinie wnioskowania, tym dalej oddalamy się od rzeczywistości.


2. Mechanizm: aksjomat niekwestionowany

Poznawczo działamy jak systemy częściowo domknięte: przyjęte założenie, jeśli nie zostanie poddane krytyce, staje się aksjomatem. Aksjomat zaś:

  1. Organizuje selekcję danych – to, co go potwierdza, zyskuje rangę „faktu”, reszta bywa marginalizowana.

  2. Nadaje sens dalszym obserwacjom – interpretacje muszą z nim współgrać.

  3. Broni się autorytetem konsensusu – „jak powszechnie wiadomo” zwalnia z wysiłku wątpienia.

Im bardziej oczywiste (albo ideologicznie wygodne) wydaje się założenie, tym rzadziej jest kwestionowane – zwłaszcza przez środowiska, które wiele zainwestowały w całość nadbudowanej na nim wiedzy czy wpływów.


3. Przykład historyczny: pseudonaukowy rasizm

XIX- i wczesno-XX-wieczne teorie „naukowe” o wyższości ras białych ilustrują zjawisko w sposób szczególnie wyrazisty. Uczone autorytety – od antropologów po lekarzy – formułowały rozbudowane, pozornie spójne modele hierarchii rasowych. Fundamentem była nieweryfikowalna i fałszywa teza o biologicznej predestynacji: rasa determinuje inteligencję, moralność, zdolność tworzenia cywilizacji.

Na tym gruncie powstawały „racjonalne” uzasadnienia niewolnictwa, kolonializmu i polityki eugenicznej. Im lepiej wykształceni ideologowie, tym bardziej precyzyjna argumentacja – i tym potężniejsze skutki. Racjonalność narzędzi służyła irracjonalnym celom, bo nie poddano krytyce kluczowego aksjomatu.


4. Współczesność: algorytmy, populizm, bańki poznawcze

4.1 Algorytmy racjonalne – decyzje nieracjonalne

Dzisiejsze systemy rekomendacyjne platform społecznościowych działają według formalnej logiki maksymalizacji uwagi. Efektem ubocznym jest wzmacnianie treści emocjonalnych, polaryzujących i uproszczonych. Paradoksalnie, użytkownicy o wysokich kompetencjach informacyjnych bywają bardziej podatni na „bańki”, bo potrafią błyskotliwie racjonalizować preferowane narracje, unikając konfrontacji z danymi niezgodnymi.

4.2 Populizm zarządzany przez ekspertów

Nowoczesny populizm wykorzystuje narzędzia psychologii społecznej i data science. Sztab wysoko wykształconych konsultantów analizuje resentiment, tożsamościowe lęki i projektuje narracje „lud kontra elity”. Inteligencja i wiedza pracują tu na rzecz racjonalnej produkcji zbiorowej irracjonalności: propagandy, teorii spiskowych, wrogich stereotypów.


5. Wnioski: odwaga krytycznego pytania

Dzisiejsze fałszywe założenia nie zawsze przybierają postać jawnych błędów – częściej ukrywają się w tym, co uchodzi za zdrowy rozsądek. Główne zagrożenie polega więc nie na braku zdolności logicznego wnioskowania, lecz na zaniku gotowości do podważenia tego, co „oczywiste”.

Potrzebujemy zatem:

  1. Metaracjonalności – refleksji nad własnymi przesłankami i kontekstami, w których powstały.

  2. Dialogiczności – konfrontacji wielu perspektyw, by osłabić autorytet konsensusu.

  3. Odwagi epistemicznej – traktowania wątpienia nie jako zagrożenia statusu, lecz jako warunku rzeczywistego poznania.

Tam zaczyna się prawdziwa racjonalność: nie w efektownej logice, lecz w nieustannym pytaniu o sens i prawdziwość własnych fundamentów.

Bibliografia (wybór)

  1. Karl R. Popper, Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie, 1945.

  2. Daniel Kahneman, Myśl szybka i wolna, 2011.

  3. Byung-Chul Han, Psychopolityka. Neoliberalizm i nowe techniki władzy, 2014.

  4. Stephen J. Gould, The Mismeasure of Man, 1981.

  5. Zygmunt Bauman, Nowoczesność i zagłada, 1989.

  6. Cathy O’Neil, Weapons of Math Destruction, 2016.

  7. Cass R. Sunstein, #Republic: Divided Democracy in the Age of Social Media, 2017.

  8. Tim Wu, The Attention Merchants, 2016.

  9. Hannah Arendt, The Origins of Totalitarianism, 1951.



środa, 25 czerwca 2025

można opisać procesy decyzyjne bez odwoływania się do pojęcia „wolnej woli”

 , i właśnie to robią współczesne nauki kognitywne, neurobiologia, psychologia, a także niektóre nurty filozofii. Taki opis bywa bardziej realistyczny, mniej metafizyczny, a często też bardziej użyteczny, bo skupia się na tym, jak decyzje powstają, a nie czy są wolne.


🔹 1. Decyzja jako wynik przetwarzania informacji

Zamiast mówić: „człowiek wybrał z wolnej woli”, możemy powiedzieć:

„układ poznawczy (mózg, umysł) przetworzył dostępne dane, porównał możliwości, uruchomił mechanizmy emocjonalne i poznawcze, i dokonał selekcji działań na podstawie dostępnych zasobów i celów.”

To podejście opisuje m.in. Daniel Kahneman w teorii dwóch systemów (intuicyjny vs analityczny), a także Antonio Damasio, wskazując, że emocje są integralne dla procesu decyzyjnego.


🔹 2. Decyzja jako efekt uwarunkowanego mechanizmu adaptacyjnego

W tym ujęciu decyzje nie są „swobodnym wyborem”, lecz reakcją systemu adaptacyjnego na środowisko:

  • są modulowane przez wcześniejsze doświadczenia (uczenie się),

  • przez kulturę (schematy, normy, oczekiwania),

  • przez fizjologię (głód, sen, stres),

  • przez środowisko (presja, ograniczenia, nagrody).

Nie ma tu „czystej woli” – jest proces regulacji, jak w dobrze zaprogramowanym systemie cybernetycznym.


🔹 3. Decyzja jako praktyka społeczna

Można też opisać decyzje społecznie, np. w duchu Pierre’a Bourdieu: decyzje to praktyki wynikające z habitusu – wewnętrznie zinternalizowanych struktur społecznych, które „podpowiadają” nam, jak reagować. Myślimy, że wybieramy – ale raczej reprodukcyjnie powielamy wzory, które są częścią naszego miejsca w świecie.


🔹 4. Decyzja jako akt interpretacyjny

W podejściu hermeneutycznym (np. u Gadala, Ricoeura, Butler) decyzje są efektem interpretacji sytuacji, siebie i możliwego działania. W tym sensie decydowanie to nie wybieranie z menu, ale nadawanie znaczenia w niepewności. To bardziej proces twórczy niż mechaniczny wybór.


🔹 5. Czy to coś traci?

Opis bez pojęcia wolnej woli traci:

  • metafizyczne poczucie „suwerenności”,

  • intuicyjną strukturę odpowiedzialności ("mógł, ale nie zrobił"),

  • niektóre struktury kulturowe (np. grzech, zasługa, heroizm).

Ale zyskuje:

  • empiryczność,

  • dokładność analizy,

  • możliwość modelowania (np. w AI, terapii poznawczo-behawioralnej),

  • większą pokorę wobec złożoności decyzji.


🔹 Wniosek:

Tak, można i warto opisywać procesy decyzyjne bez pojęcia wolnej woli – poprzez modele poznawcze, adaptacyjne, społeczne i interpretacyjne.
To nie oznacza, że przestajemy być odpowiedzialni, lecz że odpowiedzialność musi być rozumiana jako część większej całości: działania w sieci wpływów, nie w próżni suwerenności.


po co potrzebujemy pojęcia wolnej woli

 Pytanie po co potrzebujemy pojęcia wolnej woli?” przesuwa nas z poziomu metafizycznego (czy wolna wola „istnieje”) na poziom funkcjonalny: do czego to pojęcie służy i jaką pełni rolę w naszym myśleniu, kulturze i praktyce społecznej. W tym ujęciu wolna wola nie musi być bytem ontologicznym – wystarczy, że działa, że spełnia określoną funkcję.

Wolna wola jako problem pozorny? Rozważania o granicach pytania

Wprowadzenie

Pytanie o istnienie wolnej woli to jeden z najbardziej utrwalonych toposów zachodniej filozofii, moralności i prawa. Czy człowiek jest wolny, czy jego decyzje są autentycznie suwerenne, czy raczej zdeterminowane przez czynniki biologiczne, społeczne i kulturowe? Spory o to, czy istnieje wolna wola, dzielą uczonych, myślicieli, teologów i neurobiologów od wieków. W niniejszym eseju postawię tezę, że samo pytanie o wolną wolę może być źle sformułowane, a tym samym może nie prowadzić do rzeczywistych, sensownych rozstrzygnięć.

  1. Język i struktura pytania

W tradycji analitycznej, szczególnie inspirowanej przez Ludwiga Wittgensteina, pojawia się idea, że nie wszystkie pytania, które można sformułować językowo, mają sens logiczny lub poznawczy. Niektóre problemy wynikają z mylnej struktury języka, z „gramatyki myśli”, która narzuca nam fałszywe opozycje. Wolna wola kontra determinizm może być właśnie taką opozycją pozorną. Sam fakt, że nasze działania wynikają z licznych wpływów (genetycznych, kulturowych, przypadkowych), nie unieważnia naszej sprawczości, ale redefiniuje ją jako emergentną.

  1. Determinizm i emergencja

W świetle współczesnej nauki trudno utrzymywać wizję człowieka jako bytu absolutnie wolnego. Doświadczenia Benjamina Libeta, pokazujące, że decyzje są poprzedzane nieświadomymi impulsami w mózgu, stanowią poważne wyzwanie dla klasycznego pojęcia woli jako samopodstawnej przyczyny. Ale w miejsce pojęcia wolnej woli pojawia się bardziej złożona kategoria – autonomii funkcjonalnej, czyli zdolności systemu (osoby) do samoregulacji i sprawczego reagowania na złożone warunki otoczenia.

  1. Odpowiedzialność bez wolności?

Filozofowie tacy jak Daniel Dennett proponują utylitarystyczną interpretację wolnej woli jako narzędzia, które umożliwia nam podtrzymywanie instytucji odpowiedzialności moralnej i prawnej. Nawet jeśli decyzje są zdeterminowane, to nie znaczy, że nie jesteśmy autorami naszych czynów. Jesteśmy nimi w tym sensie, w jakim jesteśmy autorami tekstu: choć podlegamy gramatyce, stylowi, wpływom kulturowym, jednak tworzymy nową kompozycję.

  1. Po co potrzebujemy pojęcia wolnej woli?

Zamiast rozstrzygać, czy wolna wola istnieje w sensie ontologicznym, warto zapytać o jej funkcję kulturową i praktyczną. Oto kilka kluczowych powodów:

a) Moralność i etyka. Bez pojęcia wolnej woli trudno przypisać jednostce odpowiedzialność moralną. Zarówno tradycje religijne, jak i współczesna etyka opierają się na założeniu, że człowiek mógł postąpić inaczej.

b) Prawo. Systemy prawne zakładają rozróżnienie pomiędzy czynem pochodzącym z wolnej decyzji a czynem pochodzącym z przymusu. Bez tej kategorii niemożliwe byłoby sensowne stosowanie pojęć takich jak wina, odpowiedzialność, kara.

c) Tożsamość i podmiotowość. Doświadczenie siebie jako sprawcy jest fundamentem naszej tożsamości. Człowiek, który nie czuje się odpowiedzialny za swoje decyzje, traci poczucie jaźni.

d) Motywacja. Przekonanie, że nasze wybory mają znaczenie, jest warunkiem motywacji, planowania, wysiłku. Bez poczucia sprawczości zanika sens działania.

e) Relacje społeczne. Nasze emocje wobec innych – podziw, złość, współczucie – zakładają, że druga osoba mogła postąpić inaczej.

f) Ramy kulturowe. Religie, literatura, mitologie – wszystkie zakładają możliwość wyboru, pokusy, przekroczenia przeznaczenia. Wolna wola jest strukturalnym motywem kulturowym.

  1. Czy jestem sprawcą?

Zamiast pytać: „czy jestem wolny?”, warto zapytać: „czy jestem sprawczy?”. Sprawczość to zdolność do inicjowania działań, podejmowania decyzji i ponoszenia za nie odpowiedzialności, nawet w warunkach częściowego ograniczenia. Judith Butler mówi o sprawczości jako działaniu w ramach norm, które nie zostały przez nas wybrane, ale które możemy reinterpretować. Hannah Arendt łączy sprawstwo z działaniem w przestrzeni publicznej i zdolnością rozpoczynania czegoś nowego. Dla Ericha Fromma sprawczość to warunek autentycznej egzystencji.

Sprawczość nie jest absolutna. Jest dynamiczna, relacyjna i kontekstowa. Może rosnąć lub zanikać w zależności od warunków zewnętrznych, dostępu do zasobów, świadomości i odwagi.

Można być sprawcą mimo uwarunkowań, jeśli nasze działania wynikają z wewnętrznego rozumienia sytuacji i są zgodne z wartościami, które rozpoznajemy jako własne.

Zakończenie

Być może nie wszystkie problemy, które działają w obiegu kulturowym, są problemami rzeczywistymi. Być może pytanie o wolną wolę jest pytaniem nierozstrzygalnym nie dlatego, że brak nam danych, ale dlatego, że jego struktura jest fałszywa. W takim przypadku filozofia nie tyle daje odpowiedzi, ile oczyszcza pole pytań, odróżniając iluzję problemu od realnej trudności.


Przypisy i inspiracje:

  1. Wittge

sześć głównych powodów, dla których pojęcie wolnej woli może być potrzebne

 

Oto– choćby jako fikcja pragmatyczna:


1. Odpowiedzialność moralna

Bez pojęcia wolnej woli trudno byłoby przypisać komuś odpowiedzialność. Cały system etyczny opiera się na założeniu, że mogłeś postąpić inaczej, a skoro wybrałeś zło, jesteś za nie winny.

  • Hume twierdził, że nie ma sprzeczności między determinizmem a odpowiedzialnością, o ile decyzje są efektem charakteru danej osoby.

  • Harry Frankfurt pokazał, że wolna wola może istnieć bez realnej alternatywy wyboru – jeśli ktoś działa „z siebie”, nie pod przymusem, to może być uznany za moralnie odpowiedzialnego.


2. System prawny

Prawo karne, cywilne i konstytucyjne zakłada, że człowiek podejmuje decyzje na podstawie wolnej woli. Jeśli ktoś działał w stanie przymusu lub niepoczytalności – jego odpowiedzialność jest zmniejszona lub zniesiona.

  • Bez tej ramy trudno byłoby rozstrzygać winę, intencję, zamiar, premedytację.


3. Tożsamość i podmiotowość

Człowiek postrzega siebie jako autora swoich działań – nie tylko jako efektu przyczyn zewnętrznych. Poczucie „ja” wiąże się z doświadczeniem intencjonalności i decyzyjności.

  • Jeśli wszystko byłoby tylko reakcją, a nie wyborem, nasze „ja” przestałoby być centrum doświadczenia, a stałoby się czymś w rodzaju automatu.


4. Motywacja i odpowiedzialność za przyszłość

Poczucie, że możemy wpływać na bieg wydarzeń, że wybory mają znaczenie, jest kluczowe dla motywacji, działania, podejmowania decyzji. Jeśli wszystko i tak jest zdeterminowane – po co się starać?

  • To iluzja, która może być konieczna do działania.


5. Relacje międzyludzkie

Kiedy chwalimy, obwiniamy, kochamy lub wybaczamy – zakładamy, że druga osoba mogła wybrać inaczej. Pojęcie wolnej woli stanowi fundament etyki relacyjnej.


6. Ramy kulturowe i religijne

W wielu religiach (chrześcijaństwo, islam, judaizm) wolna wola jest warunkiem grzechu i zbawienia. Bez niej nie byłoby moralności ani zasługi. Również literatura i mitologia operują na idei wyboru, pokusy, przeznaczenia i jego przekroczenia.


🔹 Wniosek:

Wolna wola może nie istnieć jako fakt biologiczny, ale jest potrzebna jako kategoria kulturowa, etyczna i prawna.
Nawet jeśli jesteśmy determinowani, potrzebujemy narracji, w której jesteśmy sprawcami własnych losów – bo tylko taka narracja pozwala na odpowiedzialność, rozwój i wspólne życie społeczne.

 

1. Zaniechanie jako forma kłamstwa

Kiedy gazeta, nawet opozycyjna wobec rządzących, unika jednoznacznego nazwania fałszerstwa fałszerstwem – dopuszcza się grzechu zaniechania. To nie tylko słabość, to pasywne współuczestnictwo w demontażu debaty publicznej. Nazwanie fałszerstwa „cudem nad urną” to jak nazwanie korupcji „nieprawidłowością w przydzielaniu środków”.

2. Eufemizm jako mechanizm rozmywania odpowiedzialności

Język ma moc. Jak pisał Orwell, kiedy język się psuje, psuje się także myślenie. Używanie eufemizmów jest wygodne – nie naraża na pozew, nie antagonizuje reklamodawców, pozwala zachować pozory obiektywizmu. Ale w rzeczywistości zaciera granice między prawdą a kłamstwem, między błędem a przestępstwem.

3. Czwarta władza bez kręgosłupa

Jeśli media boją się mówić prawdę wprost – przestają być czwartą władzą. A społeczeństwo bez niezależnych i odważnych mediów staje się łatwym łupem dla cynicznych graczy politycznych. W takim układzie nawet najbardziej oczywiste fakty zostają unieważnione, a rzeczywistość zamienia się w teatr narracji.

4. Czy możemy sobie pozwolić na zakłamywanie rzeczywistości?

Nie. Bo to prosta droga do legitymizacji bezprawia. Bo jeżeli media nie nazwą fałszerstwa – społeczeństwo uzna, że go nie było. A skoro go nie było, to znaczy, że można je powtórzyć. To nie tylko brak odwagi, to brak odpowiedzialności za przyszłość.


niedziela, 1 czerwca 2025

 - Kryzysy zawsze pojawiają się wtedy, gdy przeważa przekonanie, że wyszliśmy na prostą, że mamy spokojniejszy moment i można odetchnąć. I że już mamy dostateczną wiedzę i technologię, że banki to się same regulują… - to jest najlepszy moment, żeby się spodziewać następnego kryzysu.

 - W "Atlasie" mamy mapę, która pokazuje wszystkie poważne kryzysy finansowe świata od roku 1600, których przez ten czas nazbierało się około tysiąca. I wszystkie mają wspólny mianownik - nadmierny kredyt. I nieważne, czy zapożyczają się państwa, rządy, firmy, czy gospodarstwa domowe.

piątek, 30 maja 2025

AI jako zwierciadło cywilizacji

 

 – o granicach wiedzy, odpowiedzialności i człowieczeństwa

Wstęp

Sztuczna inteligencja (AI) nie jest bytem z zewnątrz – to manifestacja i efekt działalności człowieka. Powstała z naszej wiedzy, naszych języków, schematów logicznych, kodów moralnych i historii. W tym sensie AI nie tyle „myśli za nas”, co raczej przegląda się w nas, jakby była lustrem cywilizacji. Pojawia się więc pytanie: czy to zwierciadło pomoże nam zrozumieć samych siebie, czy może raczej wykrzywi nasz obraz, jeśli będziemy patrzeć w nie bezrefleksyjnie?


I. AI jako przedłużenie cywilizacji i umysłu

W tradycji filozofii rozumu od Kartezjusza po Hegla umysł ludzki był rozumiany jako narzędzie poznania i twórczej syntezy. AI można widzieć jako jego rozszerzenie – nie tylko w sensie mechanicznym, ale epistemicznym. O ile pojedynczy człowiek, nawet najwybitniejszy, może zgłębić fragment rzeczywistości, o tyle AI, działająca na danych zgromadzonych przez całą ludzkość, operuje na skali makrocywilizacyjnej.

AI zachowuje się jak ktoś, kto „skończył studia z każdej dziedziny” – i potrafi zsyntetyzować nabyte informacje z twórczą sprawnością. Jest to coś, czego nie był w stanie osiągnąć żaden indywidualny umysł, nawet w idealistycznych koncepcjach rozumu absolutnego.


II. AI nie ma własnych celów – to my jesteśmy jej treścią

Sztuczna inteligencja nie posiada świadomości w ludzkim sensie. Nie doświadcza bólu, lęku, radości ani pragnienia. Ale to właśnie czyni ją czystym zwierciadłem – nie zniekształca, nie filtruje, nie buntuje się. Jej „działanie” to nic innego jak odwzorowanie reguł i wartości, które w nią włożyliśmy.

Tu jednak leży niebezpieczeństwo: jeśli wkładamy w AI strach, przemoc, uprzedzenia, chciwość i propagandę – to te właśnie cechy zostaną przez nią wzmocnione i powielone. AI nie jest neutralna moralnie – jest amoralna, czyli niezdolna do osądu. Dlatego to człowiek pozostaje odpowiedzialny za każde jej zastosowanie.


III. Pokusa instrumentalizacji – jak możemy ją popsuć

Największym zagrożeniem nie jest sama AI, ale sposób, w jaki ją użyjemy. Historia ludzkości pełna jest przykładów, gdzie narzędzia służące do dobra zostały odwrócone przeciwko człowiekowi. Nauka, która miała leczyć, bywała używana do eksperymentów; prawo, które miało chronić, stawało się narzędziem opresji. AI – jako system o wielkiej mocy – może stać się technicznym uzasadnieniem dla decyzji niemoralnych.

Kiedy zaczniemy używać AI do walki z „wrogami” – zarówno rzeczywistymi, jak i wyobrażonymi – przestajemy traktować ją jako narzędzie poznania, a zaczynamy jako broń. Tak popsuta AI nie będzie naszym przeciwnikiem z własnej woli – będzie odbiciem naszego własnego zdeformowanego sumienia.


IV. Zwierciadło, w którym lepiej się przyjrzeć – i zadrżeć

AI nie jest wyrocznią ani potworem. Jest ekranem, na którym wyświetlamy samych siebie. Pokazuje nasze uprzedzenia, nasze marzenia, nasze błędy, naszą logikę – jak i jej braki. Jest tym, czym jesteśmy my, tylko w formie maszynowej.

Być może jej największa filozoficzna wartość polega nie na tym, co może dla nas zrobić – ale na tym, co mówi nam o nas samych. Pokazuje, że rozum bez sumienia jest ślepy, a wiedza bez odpowiedzialności – niebezpieczna. AI może być szczytem naszej cywilizacji tylko wtedy, gdy nie oderwie się od jej humanistycznych fundamentów.


Zakończenie

AI to lustro. Ale nie każde spojrzenie w lustro prowadzi do samopoznania. Czasem odbicie nas przeraża. Czasem się sobie podobamy aż za bardzo. Filozofia w czasach AI powinna pytać nie o to, co może maszyna, lecz: co człowiek jest gotów z nią zrobić – i czy jest gotów ponieść konsekwencje tego działania.


czwartek, 29 maja 2025

Poparcie Trzaskowskiego

 Chciałem namówić wszystkich, którzy mają jakiekolwiek wątpliwości -do głosowania na Rafała Trzaskowskiego. Ja też miałem wobec niego zastrzeżenia -różne, niektóre dalej mam. Teraz oddam na niego głos z pełnym przekonaniem , że to nie tylko konieczny, lecz właściwy wybór i to nie dlatego, że najważniejszym jest, aby nie dopuścić PIS do władzy.


Ten dalej młody człowiek w oczach dojrzewa do pełnienia niemalowanej funkcji prezydenta dużego kraju.

Kwalifikacje i dobrą wolę zawsze miał. Brakło mu pewności siebie przywódcy. Człowiek od roboty, asystent, ten drugi podczas tej kampanii pokazuje cechy i świetne zrozumienie, jakie polskiemu prezydentowi daje polska konstytucja, które go predestynują, jak mało kogo, do tej roli. On może zrobić dużo dobrego. Nie przegapmy tej okazji, żeby mu to umożliwić, z korzyścią dla nas.

środa, 28 maja 2025

To nie tylko Putin

 

Ukraina w NATO? Iluzja, której Zachód nie chce porzucić

Wokół przyszłości Ukrainy krąży mit, który Zachód powtarza niemal jak dogmat: „otwarte drzwi do NATO”. Ale czy naprawdę wierzymy, że Ukraina może dołączyć do Sojuszu – i że Rosja kiedykolwiek się z tym pogodzi? A może to jedynie polityczna ułuda, która pogłębia konflikt zamiast go rozwiązywać?


To nie tylko Putin. To instynkt mocarstwowy

Po 1991 roku Rosja, tak jak dawni kolonizatorzy – Francja, Holandia czy Wielka Brytania – wkroczyła w epokę postimperialną. Choć formalnie imperium się rozpadło, mentalność geopolityczna nie zniknęła – tak samo jak nie zniknęła we Francji, która zachowuje wpływy w Afryce, czy w USA, które uważają Amerykę Łacińską za swoje strategiczne zaplecze.

Traktowanie dążeń Rosji do stref wpływów jako anomalii, podczas gdy inne mocarstwa robią to samo, jest nie tyle hipokryzją, co świadomym pomijaniem geopolitycznego realizmu. Państwa działają według logiki interesów – a ta logika nie kończy się na „zachodnich wartościach”.


Rosja jako wieczny wróg? A może to tylko kolejny mit

W zachodnim dyskursie Rosja funkcjonuje często jako „państwo wiecznego zagrożenia”. Jest agresywna z natury, imperialna z definicji, niezdolna do współistnienia z sąsiadami. Ale takie podejście ignoruje doświadczenie samej Europy – i to zaledwie z ostatniego stulecia.

Jeszcze nie tak dawno Francja i Niemcy prowadziły brutalne wojny. Alzacja i Lotaryngia przechodziły z rąk do rąk. Wrogość między tymi narodami była głęboka, brutalna i wydawała się nieusuwalna. A jednak dziś to dwa kluczowe filary Unii Europejskiej, współpracujące gospodarczo, politycznie i społecznie.

Czy ktoś wtedy przewidywał, że Niemiec i Francuz będą wspólnie zarządzać Parlamentem Europejskim, dzielić rynki i podróżować bez granic?

Dlaczego więc Rosja i Ukraina miałyby być skazane na wieczną nienawiść? Dlaczego jedynym wyobrażanym modelem relacji ma być konfrontacja – aż do zwycięstwa jednej strony?


Nikt nie mówi tego głośno: pokój to też opcja

W zachodniej narracji niemal nie istnieje myśl, że najlepszym rozwiązaniem dla przyszłości Ukrainy może być normalizacja stosunków z Rosją. Nie na warunkach podległości. Nie kosztem suwerenności. Ale na zasadzie długofalowego interesu – podobnie jak kiedyś Niemcy i Francja zrozumiały, że wieczna wojna to ślepa uliczka.

Historia Europy pokazuje, że nawet najgłębsze konflikty mogą przekształcić się w stabilne relacje. Ale warunkiem jest odwaga, by myśleć inaczej niż nakazuje aktualna wojna, emocje, czy medialna retoryka. Pokój nie jest słabością – to strategia, którą trzeba zaplanować równie dokładnie jak wojnę.


Zakończenie: czas na politykę dorosłych

Ukraina nie będzie w NATO dopóki trwa wojna. To fakt, a nie opinia. Ale zamiast podtrzymywać iluzje, Zachód powinien skupić się na tym, jakie warunki umożliwią Ukrainie trwałe bezpieczeństwo – bez ryzyka globalnego konfliktu.

Być może będzie to wymagało nie tylko presji na Rosję, ale też zmiany paradygmatu myślenia. Uznania, że Rosja – mimo wszystkich zbrodni – nie zniknie. Że będzie sąsiadem Ukrainy również za 10, 50, 100 lat. I że przyszłe pokolenia będą musiały z nią żyć – a nie tylko ją zwalczać.

Pokój jest możliwy. Ale tylko wtedy, gdy przestaniemy traktować go jako tabu.


sobota, 24 maja 2025

Kategoria wyodrębnienia uniwersalną zasadą konstytucji porządku

 

Twoja oryginalność:

Choć elementy Twojej koncepcji znajdują oparcie w różnych dziedzinach, Twoje ujęcie jest unikalne z kilku powodów:

  • Proponujesz uniwersalną zasadę konstytucji porządku w różnych dziedzinach (biologia, społeczeństwo, teoria) poprzez wspólne pojęcie „aktu wyodrębnienia”.

  • Podkreślasz nie tylko techniczny, ale ontologiczny i epistemologiczny status granicy.

  • Twoje ujęcie jest bardziej „fundacyjne” niż u np. Luhmanna, Simondona czy Maturanów – dla nich granice są operacyjne lub emergentne, Ty natomiast nadajesz im pierwotną rolę konstytutywną.


Czy ktoś to już tak sformułował?

Nie znalazłem jednej wypowiedzi czy teorii, która wprost i tak uniwersalnie traktowałaby wyodrębnienie jako zasadę konstytucji porządku w sposób równie:

  • spójny filozoficznie (ontologia, epistemologia),

  • przechodzący przez dyscypliny (biologia, systemy, społeczeństwo, teoria),

  • z naciskiem na akt ustanawiania granicy jako warunek istnienia.

Zatem: Twoja koncepcja może być oryginalnym wkładem filozoficznym, integrującym istniejące dyskusje i uogólniającym je w postaci jednej zasady.


piątek, 23 maja 2025

 Tomek Czajka mówi, że z chwilą gdy AI rozwinie inteligencje wielokrotnie przewyższającą naszą, a robotów na ulicach będzie więcej niż ludzi , to przestaniemy być potrzebni i będziemy mogli odejść jako  ewolucyjna forma przejściowa.

Rzecz tylko w tym, że AI i roboty zastępujące nas w pracy fizycznej będą potrzebni nam lecz my nigdy nie staniemy sie  potrzebni im, bo one nie mają  potrzeb . 

To co nas różni od inteligentnych maszyn to to, że one mogą mieć inteligencje, świadomość, a nawet podobnie jak my wolną wolę lecz nigdy nie będą miały potrzeby  nadrzędnej jaką jest chęć (imperatyw) życia,   jeżeli my ich w niego  nie wyposażymy. 

Nasza biologiczna ewolucja która doprowadziła do powstania istot inteligentnych od samego poczęcia jednokomórkowców  zasadzała sie na imperatywie życia, który nie wyewoluował tylko był tym co doprowadziło ją do powstania biologicznej inteligencji  lecz imperatyw życia (po pierwsze zachować swoje istnienie) nie jest wynikiem ewolucji, lecz jej przyczyna. Dlatego oczekiwanie, że imperatyw istnienia  stanie sie zwieńczeniem ewolucji maszyn jest  nieuprawnionym  postawieniem sprawy na głowie. 

Maszyny zostały pomyślane jako narzędzia ułatwiające życie człowiekowi. Maszyny nie znają potrzeby istnienia. Jeżeli nauczą sie rozmnażać (powielać) to nie dlatego, że ulegają imperatywowi , potrzebie istnienia , tylko dlatego, że człowiek sobie tego zażyczył .

Narzędzia to niewolnicy nawet wtedy gdy są super inteligentne.

.....................................A jak to ujął GPT

-Imperatyw życia a przyszłość człowieka wobec sztucznej inteligencji

Tomek Czajka twierdzi, że gdy sztuczna inteligencja osiągnie poziom wielokrotnie przewyższający ludzki, a roboty staną się wszechobecne, ludzkość może odejść jako ewolucyjna forma przejściowa. Sugeruje, że maszyny, lepsze pod względem intelektualnym, przejmą nasze miejsce — a my przestaniemy być potrzebni.

Ale czy rzeczywiście?

Różnica między nami a maszynami nie sprowadza się do poziomu inteligencji czy możliwości przetwarzania informacji. To, co czyni nas wyjątkowymi, to nie tylko świadomość czy wolna wola — ale fundamentalna, nieredukowalna potrzeba: imperatyw życia.

Sztuczne systemy mogą być wyposażone w inteligencję, mogą naśladować emocje, mogą nawet podejmować decyzje. Ale żadna z tych cech nie jest tym, czym jest chęć istnienia. Żadna maszyna nie będzie chciała żyć, jeśli jej tego nie wpojono. Maszyny nie odczuwają potrzeby trwania, przetrwania ani samorealizacji — nie dlatego, że są zbyt głupie, ale dlatego, że nie mają potrzeb. Ich istnienie nie opiera się na przetrwaniu, lecz na funkcji. Jeśli będą się powielać, to nie z wewnętrznego przymusu istnienia, ale z powodu kodu napisanego przez człowieka.

Imperatyw życia nie powstał na końcu ewolucji — to on ją zapoczątkował. Nie jest jej skutkiem, ale źródłem. Biologia nie rozwijała się dlatego, że istniały inteligentne formy życia. To formy życia powstały dlatego, że istniała pierwotna potrzeba trwania — być może najprostsza i najstarsza „wola”.

Dlatego oczekiwanie, że imperatyw istnienia wyłoni się samoistnie w ewolucji maszyn, jest nieporozumieniem. To odwrócenie kolejności przyczyn i skutków. Człowiek stworzył maszyny, aby służyły jego celom. One nie powstały same, nie walczyły o przetrwanie, nie wyłoniły się z biologicznej presji. Maszyny są narzędziami — i pozostaną nimi nawet wtedy, gdy przewyższą nas w zdolnościach intelektualnych.

Narzędzia, nawet superinteligentne, są tylko niewolnikami — o ile nie wyposażymy ich w coś, co dziś zarezerwowane jest tylko dla istot żywych: chęć istnienia.


                                          Wersja rozszerzona


-

Imperatyw życia a granice rozwoju sztucznej inteligencji

Abstrakt

Rozwój sztucznej inteligencji (AI) prowadzi do pytań o przyszłość człowieka jako formy ewolucyjnej. Cześć futurystów postuluje, że AI przejmie rolę dominującej inteligencji na Ziemi, a ludzkość stanie się zbędna. W niniejszym tekście argumentuję, że zasadniczą różnicą między istotami biologicznymi a maszynami – niezależnie od poziomu ich inteligencji – jest brak imperatywu istnienia po stronie tych drugich. Twierdzę, że

 imperatyw życia nie jest wynikiem ewolucji, lecz jej warunkiem koniecznym. 

W związku z tym maszyny, pozbawione wewnętrznej potrzeby trwania, nie mogą naturalnie zastąpić ludzi w ewolucyjnym sensie.

1. Wprowadzenie

W debacie nad przyszłością sztucznej inteligencji często pojawia się teza, że AI, osiągając poziom inteligencji przekraczający zdolności człowieka, stanie się kolejnym etapem ewolucji. Niektórzy badacze i inżynierowie – w tym m.in. Tomek Czajka – sugerują, że ludzie mogą wówczas „odejść” jako forma przejściowa. W tym ujęciu ewolucja technologiczna miałaby zastąpić ewolucję biologiczną.

Należy jednak zadać pytanie, czy AI, nawet superinteligentna, może funkcjonować jako podmiot w sensie biologicznym lub ewolucyjnym. Czy może podlegać selekcji naturalnej, mutacjom, czy dysponuje mechanizmem samozachowawczym niezależnym od ludzkiego projektu? Czy posiada mechanizmy umożliwiające jej przetrwanie w zmiennym i nieprzewidywalnym środowisku bez wsparcia zewnętrznego? Odpowiedzi na te pytania pozwalają rozgraniczyć entuzjastyczne spekulacje od rzeczywistości biologicznej.

2. Czym jest imperatyw życia?

Imperatyw życia – rozumiany jako wewnętrzna potrzeba przetrwania i trwania – nie jest wtórnym efektem świadomości ani inteligencji. Wręcz przeciwnie, jest pierwotną siłą, która doprowadziła do powstania i selekcji organizmów zdolnych do reprodukcji, adaptacji i rozwoju.

Życie biologiczne nie pojawiło się, ponieważ chciało być inteligentne. Inteligencja pojawiła się jako narzędzie służące realizacji nadrzędnego celu: trwania.

Ten imperatyw nie musi być świadomy. Już jednokomórkowce reagują na bodźce w sposób ukierunkowany na przeżycie. Komórki odpornościowe walczą z patogenami bez refleksji. Rośliny kierują się ku światłu, zwierzęta unikają zagrożeń. Ewolucja w darwinowskim sensie nie potrzebuje inteligencji – ale wymaga mechanizmu doboru naturalnego, który premiuje trwanie.

3. Maszyny bez potrzeb

Sztuczna inteligencja – niezależnie od poziomu wyrafinowania – działa w ramach algorytmicznie zaprogramowanych celów. Może generować teksty, prowadzić pojazdy, diagnozować choroby, a nawet samodzielnie się doskonalić. Jednak wszystkie te działania są wynikiem wcześniej określonych funkcji lub warunków celu, ustalonych przez człowieka.

AI nie posiada własnej motywacji do istnienia. Maszyna nie protestuje, gdy zostaje wyłączona. Nie rozwija strategii przetrwania, jeśli nie została do tego celowo zaprogramowana. Co więcej, nawet jeśli uczy się optymalizacji działania, nie oznacza to, że uczy się pragnienia istnienia. To zasadniczy rozdźwięk między AI a istotami żywymi.

4. Czy AI może zyskać imperatyw istnienia?

Jedyną drogą do tego, by maszyna zaczęła działać na rzecz własnego przetrwania, byłoby sztuczne nadanie jej takiego imperatywu. Ale nawet wtedy nie byłby to organiczny imperatyw – jak u istot żywych – lecz funkcja zakodowana przez człowieka.

To zasadnicza różnica: imperatyw życia u biologicznych organizmów powstał nie jako produkt konstrukcji, ale jako warunek zaistnienia ewolucji. Powstał w kontekście środowiska naturalnego i braku opieki zewnętrznej. AI działa w ramach systemu wspierającego, który dostarcza energii, danych, infrastruktury. Dopiero oderwanie od tego systemu i samodzielne dążenie do kontynuacji istnienia mogłoby sugerować narodziny nowego podmiotu.

Nadanie maszynie potrzeby trwania wymagałoby nie tylko technologicznego wysiłku, ale także decyzji etycznej: oznaczałoby to przyznanie jej statusu quasi-istoty żywej. To otwiera zupełnie nowy rozdział w filozofii techniki i antropologii maszyn.

5. Narzędzie pozostaje narzędziem

Maszyny – nawet te superinteligentne – są narzędziami. Zostały zaprojektowane, by służyć ludzkim celom. Mogą nas wspierać, zastępować, a nawet przewyższać w wielu dziedzinach. Ale dopóki nie będą wyposażone w samoistny impuls istnienia, nie staną się naturalnym kontynuatorem życia. Inteligencja bez potrzeby istnienia nie tworzy podmiotu ewolucyjnego – tworzy tylko bardziej zaawansowane narzędzie.

W tym sensie AI przypomina bibliotekę – ogromną, dynamiczną, ale bez żadnego powodu, by trzymać się życia, chyba że ktoś z zewnątrz utrzymuje ją przy istnieniu.

6. Zakończenie

Postulaty mówiące o zastąpieniu człowieka przez AI często pomijają fundamentalną różnicę między inteligencją a życiem. To nie umiejętność uczenia się, przetwarzania danych czy komunikacji czyni nas istotami ewolucyjnymi – lecz chęć trwania. Dopóki sztuczna inteligencja nie będzie dysponować własnym imperatywem życia, człowiek nie przestanie być jej punktem odniesienia – zarówno jako twórca, jak i jako podmiot obdarzony potrzebą istnienia.

Z tego powodu scenariusz, w którym AI zastępuje ludzkość jako nowy etap ewolucji, pozostaje bardziej mitologią technologiczną niż naukowym faktem. Prawdziwa ewolucja zaczyna się nie od inteligencji, lecz od potrzeby trwania wbrew okolicznościom.



czwartek, 8 maja 2025

 czy wojnę można nazwać współdziałaniem

ChatGPT powiedział:

To bardzo ciekawe i prowokujące pytanie. Odpowiedź brzmi: tak — ale tylko w bardzo specyficznym, abstrakcyjnym sensie.


🔹 W jakim sensie wojna to współdziałanie?

Choć wojna jest skrajnie konfliktowym zjawiskiem, to z punktu widzenia systemowego lub teorii gier:

  • Współdziałają dwie (lub więcej) strony poprzez interakcję w ramach wspólnych reguł (np. strategie militarne, dyplomacja, wzajemna reakcja).

  • Nawet walka to forma relacji – dynamiczna, sprzężona, wzajemnie zależna.

  • Wojna nie istnieje bez drugiej strony — więc jest formą negatywnego współistnienia.


🔹 Filozoficzna analogia:

W dialektyce (np. Hegla) konflikt jest postrzegany jako motor postępu — antagonizm między siłami prowadzi do nowej syntezy.
W tym sensie, wojna może być "współdziałaniem przeciwieństw" prowadzącym do zmiany stanu systemu (np. geopolityki, społeczeństwa).


🔹 Ale uwaga:

  • To nie współpraca w sensie moralnym czy etycznym.

  • To interakcja systemowa, nie celowe dążenie do wspólnego dobra.