Nie było radia, elektryczności, telefonu. Czas i otoczenie działały na naszą wyobraźnię. Zimą jeździłyśmy na drewnianych sankach, czasem namówiłyśmy dziadka, żeby przyczepił je do konia i robiłyśmy kulig. Nosiłyśmy płaszcze ocieplane watoliną, czapki z królika. Mróz szczypał w nos. Jak już spadł porządny śnieg, lepiłyśmy bałwana. Miał oczy z żurawiny, nos z marchewki, miotłę w ręku i jakiś kapelusz na głowie. Widziałyśmy go z okna domu. Stał przez całą zimę, dopiero wiosną się roztapiał. A my szłyśmy do lasu, wyczekiwałyśmy paproci, żeby robić z nich spódniczki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz