Szukaj na tym blogu

niedziela, 2 lipca 2017

Polka z Berlina

Mieszkam od 14 lat w Berlinie – w mieście, w którym z 3,6 mln ogółu mieszkańców 658 tysięcy ma obywatelstwo innego państwa i aż 1,123 mln ludzi ma pochodzenie migracyjne (w samym Berlinie mieszka więcej cudzoziemców niż w całej Polsce – ok. 250 tys.). Co piąty berlińczyk legitymuje się innym niż niemieckim paszportem, w tym również i ja. 


Miewałam grupy z czterema Mohammedami, dwoma Abdullahami, Abdulrahmanem, Hasanem, Fatimami i Hatice z Turcji; panem Wojtkiem budowlańcem z Opola; Polakiem w potrzebie, który nigdy nie oddał mi pożyczonych 100 euro; uzdrowicielem z Ukrainy, który był z zawodu inżynierem w kołchozie i przy windzie nakładał mi ręce na głowę, lekarstwo na ból życia w mieście; niemieckim Rosjaninem nielubiącym Niemiec; Libańczykiem marzącym, by mieszkać w najbardziej niemieckiej dzielnicy, byle jak najdalej od innych Arabów; Polakami urodzonymi w kazachskim łagrze; Turczynką marzącą o pracy w niemieckiej firmie; panią Beatą sprzątającą pokoje w hotelu; polską studentką zakochaną w Niemcu; Rosjaninem, który w czasach NRD stacjonował tutaj jako radziecki żołnierz, chwalącym radziecki porządek świata; blond Australijczykiem o libańskich korzeniach mieszającym drinki w berlińskich barach; Kamerunką z problemem agresji, która o mały włos mnie nie pobiła; olbrzymem z Sierra Leone, który był kiedyś dzieckiem-żołnierzem i robił, jak mówił, „straszne rzeczy”, a na zajęciach był niezwykle spokojnym i uczynnym kolegą.
Pamiętam wesołego Josepha z Ghany, który szukał na szybko niemieckiej dziewczyny, by mieć z nią dziecko i nie zostać deportowanym; piękną Wietnamkę, która uciekła w latach 70. przed prześladowaniami; kobietę z Czeczenii nienawidzącą Rosjan; informatyków z Białorusi i Ukrainy; Francuza, którego zdjęcie było symbolem upadku muru berlińskiego; Anglika o polskim nazwisku, którego ojciec był lotnikiem RAF w czasie wojny, z którym przyjaźnię się do dziś i rudego Południowoafrykańczyka, który nic z tego nie rozumiał i namawiał Mohammeda na piwo, mówiąc mu, że Bóg wieczorem śpi i nic nie widzi.


Brak komentarzy: