Szukaj na tym blogu

wtorek, 19 października 2010

Jeśli nie pomyliłem,bo jego post już się zapodział, to @sławczyn rozumie przez klasę uprzywilejowaną tych, którzy w Polsce maja przywileje np. przywileje emerytalne: górnicy, policjanci, nauczyciele. Toż to, małe-niewiele, a te ich ,,przywileje,, są właściwie wliczone do poborów, ze względu na uciążliwość zawodową. I nie ma co zazdrościć!
To tylko przypadkowa, nieistotna zbieżność nazywania.
Klasa uprzywilejowana, to historycznie:
-właściciele niewolników,
-panowie feudalni
-kapitaliści
Teraz ci ostatni także,choć najczęściej są to udziałowcy, ale pojawiło się wiele innych zbiorowości uprzywilejowanych, zbiorowości o charakterze oligarchicznym,świata mediów, organizacji lobbistycznych.
Do miana powyższego pretendują ci, których dochody wynoszą:
od kilkudziesięciokrotnych średnich krajowych,do kilkukrotnych średnich.

Nie ma bowiem żadnego racjonalnego uzasadnienia
dla zostawienia rynkowi funkcji dzielenia wypracowywanego społecznie dochodu!

Który w końcu jest rezultatem wspólnotowego, a nie indywidualnego wkładu pracy.
Wycena pracy przez rynek, to działanie totemiczne
nawet nie uzasadnione ,,popsuciem,, funkcji rynkowych, gdy odbywa się na drodze wtórnej redystrybucji, lub na innej drodze zastosowanej w praktykach państw o niewielkich rozpiętościach dochodowych (jak w Japonii).

Brak komentarzy: