Odnoszę się do wykładu do Dawida Osta z dnia 16 czerwca w N.W.Ś.
Rola Dawida Osta dla ożywienia życia umysłowego w Polsce nie jest do przecenienia. To po pierwsze. Dawid Ost ma doskonały węch socjologiczny i niejednokrotnie był blisko tego co najważniejsze. Kilka miesięcy temu zamieścił w ,,Europie,, tekst dotyczący polskiej transformacji, w którym zawarł odkrywcze myśli. Tekst spotkał się z barierą milczenia, a Ost jakby porzucił ten wątek.
Ost w wykładzie kładł nacisk na możliwości jakie stwarza analiza klasowa, która umożliwia śledzenie mechanizmów kształtujących społeczeństwo. W opozycji do prób poznawania tegoż przez badanie mniej lub bardziej jednostkowych opinii.
Każde historyczne społeczeństwo, w sposób zwielokrotniony- współczesne, podlega dynamicznym zmianom i zrozumienie mechanizmów powodujących zmiany jest czegoś warte.
Z sali po wykładzie zabierał głos jeden z ważnych profesorów socjologów ( ot inżynier, nawet nie wie, kto to!) mówiący składnie, w sposób uporządkowany i ciekawie. Jego wystąpienie, prawdopodobnie wbrew niemu jest, doskonałym uzasadnieniem, że socjologia pozbawiona teorii zabrnęła w ślepy zaułek i demonstruje bezradność naukową (gdyby fizycy postępowali podobnie, to nie mielibyśmy dzisiaj, ani teorii względności , ani teorii kwantów i świat wyglądałby inaczej).
Chciałbym się odnieść do innej wypowiedzi z sali, o wątpliwościach dotyczących pełnej jedności ludzi uczestniczących w transformacji. Ludzi, którzy pochodzili z różnych środowisk, różnili się wykształceniem; byli wśród nich agnostycy i ludzie związani religią.
I w tej zbiorowości nijak nie dawało się dostrzec podziałów klasowych.
Zgoda tych ludzi mogła połączyć tylko idea ponadklasowa ( wtedy narodowa), która teraz odbija się nam czkawką.
Tyle, że z faktu jakby zawieszenia ówczesnych podziałów klasowych nie wynika, że
transformacje nie napędzały mechanizmy klasowe.
Niech pan, który podnosił tę kwestię, rozejrzy się i zobaczy jakie interesy klasowe wtedy napędzały te dynamikę zmian. To proste, ci którzy na tych zmianach zyskiwali! I nie koniecznie była to uwłaszczająca się nomenklatura ( do czego niektórzy chcieliby się ograniczyć), lecz ci, którzy dzisiaj uznają się za elitę. Świetne zadanie do odrobienia na seminarium!
Jedni zyskiwali, drudzy tracili zanim się zaczęli orientować, że tracą znaleźli się w innej rzeczywistości podlegającej nowej indoktrynacji tworzonej przez beneficjentów zmian.
Marks wprowadził kategorie klasy społecznej jako mechanizmu kształtującego społeczeństwa ( i jest to odkrycie naukowe) pojęcie to wydaniu autora funkcjonowało przez sto lat jednak zostało naznaczone garbem ideologicznym i dlatego musiało zostać w tym kształcie odrzucone.
Jednak socjologowie tacy jak Henryk Domański, pozornie trzymając się naukowej empirii ciągle próbują podążać w fałszywym kierunku nadanym przez Marksa. Zaniedbując istotę jego klasowego wynalazku.
Istota jest -abstrakt. A jak wiadomo abstrakcje gorzej widać od czegoś tak konkretnego jak klasa robotnicza lub kapitaliści. Gdy Domański, szukając gwałtownie klasowego wyróżnika, mówi np. że inteligencja w Polsce przekształca się w klasę średnią , to nie bardzo wie co mówi.
Zdumiewające jak istota mechanizmu klasowego mogła tak długo umykać z pola widzenia
badaczy.
Wiadomo, że jednostka kieruje się własnym interesem. Na tym skądinąd niekwestionowanym założeniu został zbudowany kapitalizm.
Ale przecież równie niewymagającym dowodu jest fakt powstawania coraz to nowych obszarów interesów zbiorowych, jednakowych dla określonych zbiorowości.
I te zbiorowości nie koniecznie skoncentrowane lokalnie doskonale zdają sobie sprawcze swoich interesów i potrafią ich bronić. Nie mając świadomości klasowej w sensie przynależności. Wręcz odwrotnie wypierają swoją klasową przynależność utrzymując, że ich interes jest interesem uniwersalnym, a nie klasowym. W tym miejscu powstaje wyzysk, który trzeba jakoś zakamuflować interesem uniwersalnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz